"Wyjątkowy pech" Roberta N. Kierowca białego bmw padł ofiarą kradzieży?
Robert N., który jest najprawdopodobniej autorem filmów z niebezpiecznymi rajdami po Warszawie, kilkakrotnie zawiadamiał policję o kradzieży luksusowych aut przez klientów, którym je wynajmował. Funkcjonariusze podejrzewali jednak, że to on sam fingował te kradzieże - podaje TVN24. Śledztwa umarzały nadzorujące je prokuratury rejonowe - wynika z ustaleń dziennikarzy.
Jak podaje TVN24, akta spraw są w kilku jednostkach policji na terenie Warszawy i w okolicach stolicy. Robert N. zgłaszał kradzież luksusowego samochodu z jego firmy. Firma zajmowała się właśnie wynajmem takich aut.
Dziennikarze dotarli do akt śledztwa sprzed dwóch lat. Robert N. zgłosił kradzież bmw x5. Firma Roberta N. tylko dysponowała samochodem, auto należało jednak do kogoś innego, kto - w zamian za wypożyczenie - otrzymywał część wynagrodzenia z wynajmu. Robert N. miał jednak - jak wynika z akt - zalegać z tymi płatnościami.
Robert N. tłumaczył policjantom, że wypożyczył auto, a klient, który je wynajął, już się nie zgłosił. Dowód osobisty, który był podstawą do wypożyczenia auta, okazał się sfałszowany.
Policjanci od początku podejrzewali, że kradzież została ukartowana. Sprawdzili więc bilingi telefonu rzekomego klienta. Aparat ten często logował się przed wypożyczeniem w tych samych miejscach, co inny numer - użytkowany przez bliskiego znajomego Roberta N.
W podsumowaniu policjanci wnioskują, że właściciel wypożyczalni "przy udziale innych osób" próbuje upozorować, że padł ofiarą przestępstwa.
Robertowi N. "skradziono" również inne samochody: m.in w 2011 roku na Mokotowie i na Ochocie. Również policjanci z podwarszawskich Starych Babic zajmowali się sprawą "kradzieży" auta o wartości przekraczającej 100 tysięcy zł. Za każdym razem funkcjonariusze mieli wątpliwości, ale wszystkie sprawy kończyły się umorzeniem.
W świetle prawa - podsumowują dziennikarze śledczy TVN24 - Robert N. jest niewinny i ma tylko wyjątkowego pecha.