Wygrana Andrzeja Dudy jak wiatr w żagle dla obozu władzy. Politycy zapowiadają ostry kurs i zero "miękkiej gry"
Uderzenie w media, głębokie zmiany w wymiarze sprawiedliwości z naciskiem na sądy, reforma samorządów, zmiana prawa aborcyjnego. To tylko kilka obszarów, w których obóz rządzący po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich będzie chciał zaostrzyć kurs. - Ponad 10 mln ludzi poparło naszą agendę. Mamy silny mandat, żeby ją realizować - mówią przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy.
Niedziela 12 lipca, trwa cisza wyborcza. Poseł Solidarnej Polski Mariusz Kałużny pisze na Twitterze: "Wybór jest prosty. Idzie o to, czy Polacy będą zbierać szparagi w Niemczech czy Niemcy z Francuzami będą zbierać jabłka w Polsce. Tylko Polska! Precz z lewactwem, komuną, precz z volksdeutschami!".
Kilka godzin później, po zakończeniu ciszy wyborczej. Andrzej Duda minimalnie wygrywa wybory prezydenckie, sondaże wskazują na 50,4 proc. Radny Solidarnej Polski i do niedawna bliski współpracownik ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro Dariusz Matecki pisze na Twitterze: "Jakim cudem prawie 50 proc. społeczeństwa głosuje przeciwko Polsce? To lata działalności Michnika, to lata upadlania Polaków, to lata pracy niemieckich mediów, to lata niszczenia Polski i polskości w Polakach".
Chwilę później, wiceminister rządu Zjednoczonej Prawicy z ramienia Solidarnej Polski Janusz Kowalski: "Wniosek musi być jeden: koniec niuansowania, koniec miękkiej gry, koniec przymilania się przez niektórych obozowi III RP. Czas na dokończenie reform: wymiaru sprawiedliwości, rynku mediów, unijnego systemu handlu emisjami i zakończenie reprywatyzacji. Czas na NIE dla 'Green Deal' (...) Na nic jęki III RP!".
"Dorzynanie watahy w wersji Zjednoczonej Prawicy" - kwituje wpisy wiceministra dziennikarz Michał Szułdrzyński.
Wybory 2020. Media do pacyfikacji
Postawa polityków Solidarnej Polski i mocne uderzenie w politycznych przeciwników w pierwszych godzinach po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich może zwiastować zaostrzenie kursu Zjednoczonej Prawicy.
Zwycięstwo Andrzeja Dudy ma dać obozowi władzy nowy tlen. Politycy z formacji Zbigniewa Ziobry czują się pewnie, co widać w mediach. Przedstawiciele Solidarnej Polski są przekonani, że swoim zaangażowaniem w kampanii Andrzeja Dudy pomogli przyciągnąć wyborców Konfederacji i Krzysztofa Bosaka.
Sam lider Solidarnej Polski i minister sprawiedliwości jako jeden z ostatnich opuszczał wieczór wyborczy Zjednoczonej Prawicy w Pułtusku, wcześniej długo udzielając wywiadów.
To zresztą Zbigniew Ziobro jako pierwszy przedstawiciel obozu władzy w ostatnim czasie zapowiedział "wzięcie za łeb" przez rząd mediów z zagranicznym kapitałem. - Musimy powoli zastanowić się nad sytuacją mediów w Polsce, bo to, co się teraz tu dzieje, to jest coś, nad czym nie można przejść do porządku dziennego. Mam nadzieję, że po kampanii prezydenckiej wyciągniemy wnioski - mówił kilka dni temu lider Solidarnej Polski, komentując m.in. publikacje jednego z tabloidów na temat Andrzeja Dudy.
Podczas wieczoru wyborczego 12 lipca minister sprawiedliwości i prokurator generalny dodał: - Nie powinno być tak, że część mediów staje się tak naprawdę sztabem wyborczym Rafała Trzaskowskiego. Nie możemy udawać, że tego nie widzimy.
Przekaz Zbigniewa Ziobry - tuż przed końcem kampanii - powtarzał sam Jarosław Kaczyński.
- Nie możemy się zgadzać na to, żeby część naszego narodowego systemu nerwowego, a system nerwowy jest zwieńczony przez mózg, była w obcych rękach. Ci wszyscy, którzy twierdzą, że to nie ma żadnego znaczenia, że kapitał nie ma narodowości, po prostu cynicznie kłamią - mówił o mediach w Polsce prezes PiS w Telewizji Trwam.
Podczas kampanii sam prezydent Andrzej Duda wyzywał media w Polsce od "niemieckich" ("Niemcy chcą nam wybierać prezydenta? To jest podłość!"), rzecznik jego sztabu wyborczego nazywał dziennikarzy "salonem warszawskim" i odrealnioną "elitą" działającą w interesie Rafała Trzaskowskiego, a małżonka głowy państwa, Agata Duda, podczas wieczoru wyborczego w Pułtusku ganiła ze sceny nielubianych dziennikarzy.
W powyborczy poniedziałek doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz w radiu TOK FM wprost przyznał, że jest za "ograniczeniem roli mediów niezależnych od rozumu" i sam doradziłby Andrzejowi Dudzie podpisanie ustawy "przeciwko mediom grającym nie fair przez zagraniczne kapitały".
Wybory 2020. Twardy kurs pożądany
Politycy obozu władzy nie ukrywają także, że czas zabrać się nie tylko za media, ale też - to już zwiastun politycznej wojny z opozycją - za samorządy. Te w dużej części są traktowane jako bastiony Koalicji Obywatelskiej (jak określił to wiceminister Janusz Kowalski: "wielkomiejskie księstewka PO").
Zjednoczona Prawica może uszczuplić samorządom kompetencje, ściąć budżety, radykalnie ograniczyć działania, całkowicie centralizując państwo. Wszystko zależy od politycznej woli i determinacji. Ta po wygranej Andrzeja Dudy jest duża.
Do głębszych zmian dojdzie także w wymiarze sprawiedliwości (chodzi np. o spłaszczenie struktury sądów). Politycy opozycji przestrzegają, że obóz Zjednoczonej Prawicy - po przejęciu Trybunału Konstytucyjnego i odzyskaniu kontroli nad Sądem Najwyższym - całkowicie podporządkuje sobie sądy w Polsce.
Jarosław Kaczyński w mediach ojca Tadeusza Rydzyka sugerował również ostatnio, iż nie wyklucza, że jego formacja - wraz z koalicjantami - przy poparciu Konfederacji będzie dążyć do zaostrzenia prawa aborcyjnego. Prezes PiS - wraz z większością posłów swojego klubu parlamentarnego - chciałby usunąć tzw. przesłankę eugeniczną z prawa o aborcji (zakazać tzw. aborcji eugenicznej). Zmiany póki co wstrzymuje Trybunał Konstytucyjny (bo tak Kaczyńskiemu wygodniej), więc temat realnie na razie nie istnieje. Ale - jak twierdzą w PiS - do czasu.
Wszystkie te zmiany - niewprowadzone w pierwszej kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy - mogą zostać dokonane w najbliższych latach, być może w najbliższych miesiącach. Reelekcja Andrzeja Dudy cały obóz rządzący utwierdziła w przekonaniu, że twardy kurs i brak "miękkiej gry" z rywalami jest przez wyborców pożądany.