"Wyciągaliśmy ją z samochodu, już nie chodziła". Siostra Oksany opowiada o dramacie
Oksana - Ukrainka, którą pracodawca zostawił na przystanku i nie wezwał pogotowia - jest sparaliżowana. Nie może jeść. Nie wiadomo, czy będzie mogła chodzić. Jej siostra opowiada o dramacie w Krekowie koło Środy Wielkopolskiej.
16.02.2018 | aktual.: 16.02.2018 12:08
- Dzieci wiedzą, że mama jest w szpitalu. Pierwszego dnia zadzwoniłam do nich, bo ona była w krytycznym stanie. Myśleliśmy, że umrze. Dzięki Bogu żyje - mówi w reportażu dla Fakt24 siostra 43-letniej Oksany Natalia Kozanchyn.
Zapytana o warunki pracy, opowiada, że "Ukraińcy zawsze dłużej pracowali, żeby więcej zarobić. Zdarzało się pracować 12, 13, ale i 8 godzin w ciągu dnia. Zależy od ilości zamówień". - 9 złotych za godzinę - dodaje o zarobkach.
Jak pamięta dramatyczne chwile?
- Podskoczyło jej ciśnienie. Wzięła tabletkę ale nie pomogło. Wieczorem nie poszła do pracy. Zostałam z nią. Było jej źle, wymiotowała. Bałam się, żeby się nie udusiła - relacjonuje.
Rano było jeszcze gorzej. Siostra Oksany poprosiła współpracowników o pomoc. - Osobom, które z nami pracowały, powiedziałam, że nie pójdę do pracy, bo Oksana źle się czuje - opowiada. Poprosiła koleżankę, by ktoś wezwał karetkę, bo Oksana może umrzeć. Usłyszała, że przyjdzie szef i zobaczy, co się dzieje.
Kazał przygotować Oksanę i we trójkę wsiedli do samochodu. Natalia Kozanchyn myślała, że jadą do szpitala. - Wjechał do Środy Wielkopolskiej i tam krążył. Nie mogłam zrozumieć, gdzie jesteśmy, bo nie znam miasta - wspomina. Zatrzymał się na przystanku autobusowym.
"Powiedz, że mnie nie znasz i ja ciebie nie znam. Siedziałyście na ławce. Przyjechałyście na zakupy. Siostrze zrobiło się źle i poprosiłyście mnie o pomoc" - miał powiedzieć pracodawca do kobiety.
- Jak wyciągaliśmy ją z samochodu, już nie chodziła. Ciągnęliśmy ją. On stwierdził w końcu, że może poczekać w samochodzie. Zaraz miała przyjechać policja - mówi siostra chorej Ukrainki.
Stan Oksany jest poważny
Oksana jest sparaliżowana, leży bez ruchu w szpitalu MSWiA na oddziale leczenia udarów. - Było ryzyko całkowitej niewydolności nerek, teraz jej stan jest stabilny. Nie może jednak jeść, ma sparaliżowaną połowę ciała. Nie wiadomo, czy będzie chodzić - mówi Natalia Kozanchyn.
- Konsulat mi pomaga, szukają mi legalnej pracy - dodaje.
Pracodawca Oksany to Jędrzej Cichowlas. Teraz ma poważne problemy. Ma na głowie kontrolę inspekcji pracy. Postępowanie prowadzi również Prokuratura Rejonowa w Środzie Wielkopolskiej.
W oświadczeniu przesłanym nam przez rolnika, czytamy:
"Jest mi niezmiernie przykro z powodu zdarzenia, które dotknęło Panią Oksanę Kharchenko. Chciałbym to podkreślić, gdyż od zawsze moja firma jest zorientowana na działanie zgodnie z prawem, dbając jednocześnie o wszystkich swoich pracowników.
Jednocześnie wskazuję, że opis zdarzenia z udziałem Pani Oksany pojawiający się w mediach nie uwzględnia jego bardziej skomplikowanego przebiegu. W szczególności stan chorobowy Pani Oksany nie miał związku z wykonywaniem przez nią pracy, lecz powstał w trakcie spędzania przez Nią czasu wolnego.
Pragnę zapewnić, że moim i mojej firmy priorytetem jest udzielenie poszkodowanej odpowiedniego wsparcia. Oświadczam, że pokryjemy niezbędne koszty leczenia szpitalnego oraz rehabilitacji Pani Kharchenko. Zapewniam, że zostanie ona otoczona należytą opieką. Biorąc pod uwagę trudną sytuację losową Pani Oksany zapewnimy również niezbędną pomoc jej najbliższym.
W związku z zaistniałą sytuacją chcemy także wprowadzić bezpłatny pakiet medyczny dla wszystkich pracowników, w tym również obcokrajowców oraz wyznaczyć i przeszkolić osobę zajmującą się bieżącym wsparciem dla pracowników z Ukrainy.
Ponadto oświadczam, że odpowiednie instytucje prowadzą postępowanie w celu ustalenia faktycznego przebiegu zdarzeń i wobec tych organów przedstawię niezbędne informacje".