PolskaWybuchy w kopalniach przez oszczędności?

Wybuchy w kopalniach przez oszczędności?

"Solidarność" działająca w KGHM Polska Miedź
SA uważa, że serię tragicznych wypadków w kopalniach koncernu,
łącznie z poniedziałkowym wybuchem 2 ton dynamitu w kopalni Lubin,
należy łączyć z realizowaniem w firmie programu oszczędnościowego
oraz wprowadzeniem nowego systemu pracy.

Członkowie "Solidarności" z Zakładów Górniczych Lubin wystosowali w tej sprawie pismo do prezesa miedziowej spółki Stanisława Speczika.

"Panie prezesie (...), prosimy zwrócić uwagę na bezpieczeństwo ludzi, bo z tym było i jest źle, a bez szybkich i zdecydowanych decyzji może być jeszcze gorzej. Brakuje części zamiennych do maszyn, a nawet gdyby były, to i tak przy takim oszczędnościowym stanie zatrudnienia nie będzie miał kto ich naprawić" - napisali autorzy pisma.

Działacze uważają, że wprowadzenie w kopalniach miedzi nowego, wielozmianowego systemu pracy (WSP) i oszczędności stosowane na każdym kroku w koncernie wpływają bezpośrednio na zwiększenie ryzyka występowania wypadków pod ziemią.

_ "Wszystkie te czynniki nakładają się na siebie i stwarzają zagrożenie pod ziemią, takie jak było na przykład udziałem górników, w których obecności wybuchł dynamit. Naszym zdaniem, niezależnie od tego co mówią władze KGHM, maszyna, którą przewożono materiały wybuchowe, była nadmierne wyeksploatowana, podobnie jak wszystkie inne pracujące w kopalni"_ - powiedział szef zakładowej "S" w kopalni Lubin Bogdan Nuciński.

Członkowie związku upierają się, że tzw. ruchomy skład materiałów wybuchowych, który spłonął w eksplozji dynamitu, mimo że miał zaledwie cztery lata, był w opłakanym stanie. "Pojazd jeździł bez należytych przeglądów, bo nie ma kto ich robić, jego stan był zły. Inne maszyny także jeżdżą bez koniecznych remontów" - twierdzi Nuciński.

_ "Z naszych informacji i oceny ludzi, którzy pracują i obsługują ten sprzęt, to droga do zwiększającej się liczby wypadków. Najwyższy czas wycofać się z błędnych decyzji i powrócić do systemu pracy, który gwarantował bezpieczeństwo ludziom"_ - napisali w piśmie do prezesa związkowcy.

Tymczasem w środę szef zarządu lubińskiego holdingu Stanisław Speczik zapewnił, że maszyna, którą w poniedziałek były przewożone materiały wybuchowe, nie mogła być przegrzana ani wyeksploatowana.

_ "Przed tym wypadkiem stała dwie godziny przy załadunku, więc była zimna, a do miejsca eksplozji przejechała zaledwie dwa kilometry. Te maszyny nie są przeciążone, wykonują w czasie całej zmiany zaledwie dwa kursy na odcinku 2-4 kilometrów"_ - powiedział Speczik.

Również dyrektor lubińskiej kopalni Krzysztof Tkaczuk podkreślił, że maszyny do transportu materiałów wybuchowych, jak ta która spłonęła, to najnowszy typ maszyn, jaki pracuje na świecie, a doglądaniem tych pojazdów zajmują się pracownicy kopalni o najwyższych kwalifikacjach.

Zdaniem działaczy związku, zwiększająca się liczba wypadków w pracy idzie w parze z wprowadzonym przez zarząd spółki, przy sprzeciwie "Solidarności", wielozmianowym systemem pracy.

Nowy system różni się od trzyzmianowego, w którym górnicy pracowali do tej pory, głównie godzinami rozpoczęcia i kończenia prac poszczególnych zmian górniczych na dole kopalni. Czasy pracy tych zmian zazębiają się.

Do jednego z najpoważniejszych w ostatnim czasie wypadków w KGHM doszło w poniedziałek wieczorem w szybie wschodnim kopalni Lubin. Około godz. 18.30 operator składu przewożącego ponad 2 tony dynamitu, używanego do prac strzałowych, zauważył ogień. Mężczyzna najpierw próbował ugasić płomień za pomocą podręcznych środków gaśniczych, a kiedy stwierdził, że to się nie uda, ratował się ucieczką. Wtedy nastąpiła eksplozja. W wyniku podjętej natychmiast akcji ratowniczej ewakuowano wszystkich górników. 43 zostało odwiezionych do szpitali, dwóch z nich po udzieleniu opieki ambulatoryjnej wyszło do domu.

W piątek pod ziemię zjechała specjalna komisja, która bada okoliczności eksplozji.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)