Wybuchnie nowa wojna o Kaszmir? Na linii Pakistan-Indie znów gorąco
• Zaognia się sytuacja w indyjskim Kaszmirze, gdzie muzułmańscy mieszkańcy ścierają się z indyjskim wojskiem
• W trwających od ponad miesiąca zamieszkach zginęło już ponad 60 osób
• Powodem zamieszek była śmierć popularnego muzułmańskiego bojownika o niepodległość
• Sytuacja może wymknąć się spod kontroli - ostrzega ekspert
Incydentów takich jak ten z 5 lipca było przez ostatnie sześć dekad lat w indyjskiej części Kaszmiru bez liku. Jednak zabicie w strzelaninie przez indyjskie wojsko 22-letniego separatysty Burhana Waniego nie zostało zakwalifikowane jako kolejny incydent. Od tego czasu w Kaszmirze nieustannie dochodzi do tłumionych demonstracji, zamieszek, starć z siłami bezpieczeństwa i kolejnych ofiar - już ponad 60 śmiertelnych i setek rannych rannych. Eskalacja wkrótce może przerodzić się w kolejny punkt zapalny na mapie świata.
- Burhan Wani był członkiem organizacji, która zbrojnie walczy o niepodległość Kaszmiru. - Nie był jakimś dowódcą tej formacji, ale młodym chłopakiem, który świetnie sobie radził na polu mediów społecznościowych. Zdobył przez to wielu zwolenników, stał się liderem dla innych młodych ludzi, którzy go czytali i których oczekiwania i żądania on wyrażał - mówi WP Patryk Kugiel, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. - Ta jego śmierć była zapalnikiem zamieszek, które widzimy do dziś. Była sygnałem dla innych młodych ludzi w Kaszmirze, by wyszli na ulice - dodaje.
Śmierć młodego rebelianta grupy Hizbul Mujahideen pociągnęła za sobą spiralę przemocy, która ciągle się nakręca. "Wani będzie w stanie pociągnąć do walki znacznie więcej ludzi zza grobu niż za sprawą social media - napisał na Twitterze Omar Abdullah, były premier stanu Kaszmir i Dżammu. Wszystko wskazuje na to, że jego przepowiednia się sprawdzi.
Pogrzeb Waniego był jednocześnie polityczną manifestacją, która zgromadziła nawet 100 tysięcy osób. Wkrótce jednak pokojowe demonstracje przerodziły się w chaos i walki, czemu nie pomogła pacyfikacja protestów przez indyjskie siły z użyciem m.in. gumowych kul - a według niektórych doniesień - także i ostrej amunicji. Od tego czasu niemal dzień w dzień dochodzi do starć. Najnowsze - choć zapewne nie ostatnie - miały miejsce we wtorek w wiosce Aripanthan niedaleko Śrinagaru, stolicy regionu. Po tym jak mieszkańcy zaatakowali indyjskich żołnierzy kamieniami, ci odpowiedzieli ogniem, zabijając cztery osoby i raniąc 15.
- Te ofiary giną w większości od gumowych kul, bo i one mogą zabić. Tymczasem każda śmierć powoduje, że jest coraz więcej protestujących. To jest pewna spirala, która jeśli nie zostanie przerwana, będzie groziła większa destabilizacją tego regionu - mówi Kugiel.
Ale na przerwanie spirali się zanosi. Przywódcy Pakistanu i Indii, krajów które toczą ze sobą spór o region od 1947 roku (Brytyjczycy, wycofując się, podzielili zamieszkały w większości przez muzułmanów region między oba kraje), nie tylko nie dążą do uspokojenia sytuacji, ale przenoszą je na wyższy poziom. Choć jeszcze niedawno relacje premiera Indii Narendry Modiego i premiera Pakistanu Nawaza Sharifa wydawały się nieść nadzieję na znaczące ocieplenie stosunków między wrogami. Jednak dziś po tych nadziejach nic nie pozostało. Pakistan, który rości pretensje do Kaszmiru - choć większość jego mieszkańców chce niepodległości - robi wszystko, by walki nie uszły uwadze świata.
- Władze pakistańskie podgrzewają ten konflikt i wykorzystują te wydarzenia do realizacji własnych celów, umiędzynarodowienia sporu. Premier Sharif wezwał ONZ do interwencji w regionie i wyraził jednoznaczne poparcie dla walki Kaszmirczyków z Indiami - mówi Kugiel.
Ale i Indie nie pozostają Pakistanowi dłużne. Modi wykorzystał swoje przemówienie w dzień niepodległości Indii 15 sierpnia, aby ostro zaatakować sąsiada, wytykając mu m.in. prześladowania mieszkańców pakistańskiego Beludżystanu i wspierając tamtejszych separatystów. Oznacza to znaczne zaostrzenie indyjskiej polityki, która dotąd nie ingerowała w sprawy wewnętrzne sąsiadów.
"70. dzień niepodległości może zapoczątkować nową erę w relacjach między Indiami i Pakistanem. 15 sierpnia Indie w końcu odpowiedziały Pakistanowi jego własnym językiem. New Delhi oskarżyło Islamabad o popełnianie zbrodni przeciwko ludziom w Beludżystanie i okupowanym przez Pakistan Kaszmirze" - oznajmił dziennik "Indian Express". Oliwy do ognia dodali jeszcze lokalni politycy rządzącej Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), którzy wezwali rząd do rozwiązania sytuacji "żelazną ręką".
Wszystko to sprawia, że niezagaszony konflikt między dwoma nuklearnymi mocarstwami w górzystym, lecz zmilitaryzowanym do granic możliwości regionie znów może wybuchnąć z pełną siłą.
- Ta w gruncie rzeczy drobna sprawa, jedna śmierć jednego człowieka tak rozogniła sytuację w Kaszmirze, że grozi to konfliktem międzynarodowym. Jeśli sytuacja nie zostanie uspokojona, te wydarzenia bardzo łatwo mogą wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do wojny - podsumowuje Kugiel.