PolitykaWybory w USA: Władimir Putin na pierwszym planie

Wybory w USA: Władimir Putin na pierwszym planie

• Władimir Putin i Rosja odgrywają centralną rolę w kampanii prezydenckiej w USA
• Za sprawą Donalda Trumpa doszło do odwrócenia ról w kwestii polityki wobec Rosji
• Tradycyjnie sceptyczni wobec Rosji republikanie przechodzą na bardziej przyjazne jej pozycje
• Pod wpływem wypowiedzi Trumpa zmienia się też stosunek amerykańskich wyborców do Putina

Wybory w USA: Władimir Putin na pierwszym planie
Źródło zdjęć: © AFP | Petras Malukas
Oskar Górzyński

16.09.2016 | aktual.: 30.09.2016 16:33

Wybory prezydenckie w USA to pojedynek między Donaldem Trumpem a Hillary Clinton. Ale jest jeszcze jedna postać, która wydaje się niemal tak samo ważna, jak tych dwoje kandydatów: Władimir Putin. Rosyjski prezydent, choć oficjalnie nie angażuje się w amerykańską kampanię (ograniczył się jedynie do stwierdzenia, w grudniu 2015 roku, że Trump jest "barwną i utalentowaną postacią"), wywiera na nią bezprecedensowo duży wpływ.

Próby rosyjskich hakerów na wpłynięcie na kampanię oraz zachwianie wiary w system wyborczy były wielokrotnie opisywane. Ofiarą ataków były przede wszystkim serwery Partii Demokratycznej, ale różne inne cyberataki - i publikacje niekorzystnych dla Hillary Clinton e-maili - trwają do dziś.

Równie często opisywane były rosyjskie powiązania - biznesowe, towarzyskie i polityczne - Donalda Trumpa i jego otoczenia (ale też i z obozu Clinton) - z ludźmi bliskimi Putina. Doradcy kandydata republikanów i on sam wielokrotnie robili interesy z państwowymi spółkami oraz oligarchami, co znajduje odzwierciedlenie w ich poglądach na politykę międzynarodową. Zaś Hillary miała - jak zarzucają jej przeciwnicy - pomóc rosyjskiemu Rosatomowi przejąć kontrolę nad częścią złóż amerykańskiego uranu w zamian za hojne wpłaty na fundację Clintonów.

Sam Putin był bardzo częstym tematem politycznych debat na łamach prasy i na wiecach. Donald Trump wielokrotnie podkreślał swój podziw dla rosyjskiego prezydenta, widząc w nim - w przeciwieństwie do Obamy - "prawdziwego lidera", kogoś, kto "odbudował Rosję" i "posiada silną kontrolę nad krajem". Z kolei kampania Clinton z takich wypowiedzi oraz powiązań usilnie próbowała uczynić argument mający zdyskredytować go w oczach Amerykanów i udowodnić, że nie nadaje się na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Teoretycznie taktyka Clinton miała szansę zadziałać, bo Władimir Putin nigdy nie cieszył się dobrą reputacją w USA. A jednak w tym roku jest inaczej.

- Obserwujemy pewne odwrócenie ról, bo to demokraci byli tradycyjnie partią gołębi, mówiącej o dialogu z Rosją, podczas gdy republikanie byli bardziej wrogo nastawieni. Za sprawą Trumpa wszystko to uległo zmianie - mówi w rozmowie z WP Michał Baranowski, ekspert think-tanku German Marshall Fund.

Zmiana ta okazała się zaskakująco głęboka i dotknęła zarówno polityków obu partii, jak i samych wyborców. Jeszcze w 2012, kiedy ówczesny kandydat republikanów Mitt Romney nazwał Rosję "największym geopolitycznym wrogiem Stanów Zjednoczonych", jego wypowiedź była wyśmiewana przez czołowych demokratów (w tym samą Clinton) i gorliwie popierana przez partyjnych kolegów. Dziś wielu republikańskich polityków głównego nurtu, którzy wówczas przyznawali rację Romneyowi, dziś popierają laudacje Trumpa na cześć Putina.

Były spiker Izby Reprezentantów Newt Gingrich, który jeszcze trzy lata temu nazwał Putina "chuliganem" i zabójcą, dziś przyznaje, że rosyjski prezydent "z pewnością jest silnym liderem". Kandydat na wiceprezydenta i gubernator Indiany Mike Pence również uważa za bezsprzeczny fakt, że Putin jest w większym stopniu przywódcą niż Obama. Z kolei były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani porównał relacje Trumpa i Putina do partnerstwa Reagana i Gorbaczowa.

Trzeba odnotować jednak, że znaczna część republikańskich polityków pozostała przy swoim zdaniu na temat rosyjskiego prezydenta. Jeden z najbardziej wpływowych kongresmenów, Lindsey Graham z Karoliny Południowej, określił nawet podziw okazywany rosyjskiemu prezydentowi przez Trumpa i jego akolitów "największym nieporozumieniem od czasów Monachium". A jednak wypowiedzi republikańskiego kandydata na prezydenta zdołały przekonać dużą część republikańskiego elektoratu i odmienić stosunek wyborców do przywódcy na Kremlu.

Według opublikowanego w piątek sondażu ośrodka YouGov dla tygodnika "The Economist", opinia konserwatywnych wyborców na temat Putina uległa dramatycznej zmianie w porównaniu do analogicznych badań z 2014 roku. O ile dwa lata temu niekorzystne zdanie na temat Putina miało 76 proc. wyborców republikanów (pozytywnie wypowiadało się o nim zaledwie 3 proc.), dziś liczba ta zmalała do 53 proc. (odsetek ocen pozytywnych: 25 proc.). Wśród demokratów doszło do odwrotnego, choć trochę mniej gwałtownego procesu. Dwa lata temu negatywnie Putina oceniało 65 proc., dziś - 76 proc.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)