Wybory w USA: Mitt Romney przyznał się do porażki
Mitt Romney przyznał, że poniósł porażkę w wyborach prezydenckich w USA. Przemawiając do zgromadzonych w siedzibie jego sztabu w Bostonie Romney m. in. podziękował swojemu kandydatowi na wiceprezydenta Paulowi Ryanowi oraz swojej żonie Ann. Podkreślił, że dzwonił już z gratulacjami do Baracka Obamy i że będzie się modlił, aby ten skutecznie przewodził Ameryce.
Czytaj także: Najbardziej skomplikowane wybory świata
Kandydat Republikanów, który śledził wyniki głosowania w swoim sztabie w Bostonie, uznał zwycięstwo swego demokratycznego rywala. - Właśnie zatelefonowałem do prezydenta i pogratulowałem mu wygranej. Życzę dobrze jemu i całej jego rodzinie, jego żonie i córkom. Mam nadzieję, że prezydent będzie z powodzeniem kierował naszym krajem - powiedział Romney.
Podziękował następnie swojej żonie Ann i republikańskiemu kandydatowi na wiceprezydenta Paulowi Ryanowi, o którym powiedział: "to był mój najlepszy wybór". Na zakończenie oświadczył: - Chciałem spełnić wasze życzenie i poprowadzić kraj inną drogą, ale wyborcy zdecydowali inaczej.
- To jest czas wielkich wyzwań dla Ameryki i modlę się o to, by prezydent z sukcesem prowadził nasz naród - powiedział. Zebrani nagrodzili jego wystąpienie owacją. Niemniej w bostońskim sztabie panował nastrój żałobny.
Romney, były gubernator Massachusetts, zwlekał z uznaniem wygranej Obamy ponad godzinę po ogłoszeniu przez media informacji o rozstrzygnięciu wyścigu wyborczego na jego niekorzyść. Czekał na rezultaty w swing state Ohio.