Wybory w Quebecu odpowiedzą na pytanie o referendum niepodległościowe
Najbliższy poniedziałek odpowie na pytania, czy rząd w Quebecu będą nadal tworzyć separatyści i czy uzyskają oni większość w parlamencie oraz doprowadzą do kolejnego referendum w sprawie niepodległości tej kanadyjskiej prowincji.
7 kwietnia odbędą się wybory do parlamentu frankofońskiej prowincji Kanady.
Obecnie separatystyczny Blok Quebecki sprawuje władzę, ale jego rząd jest mniejszościowy, mając poparcie 54 deputowanych w 125-osobowym parlamencie regionu. W swoim programie ugrupowanie akcentuje odrębność Quebecu daleko wykraczającą poza obecny status, czyli ten uznany przez parlament Kanady w listopadzie 2006 roku. Na wniosek ówczesnego i obecnego premiera Kanady Stephena Harpera parlament federalny przyjął, że "mieszkańcy Quebecu stanowią naród w ramach zjednoczonej Kanady".
Blok odwołuje się do haseł o niepodległości Quebecu i ta część programu wyborczego, poza tradycyjnym dla każdej partii ogłaszaniem zamiarów wzmacniania gospodarki i tworzenia miejsc pracy, stanowiła jeden z dwóch głównych wątków przedwyborczej debaty.
Premier prowincji Pauline Marois mówiła w ostatnich tygodniach, że niepodległy Quebec miałby otwarte granice dla wszystkich Kanadyjczyków, nie zostałyby też wprowadzone cła. Nikt jednak nie wyjaśnił, czy Bank of Canada zgodziłby się na używanie kanadyjskiego dolara przez niepodległy Quebec, nie wyjaśniono kwestii paszportów, spraw podatkowych, zaniepokojenie budził wysoki dług prowincji.
Według sondaży wśród 8 mln mieszkańców Quebecu może być trudno znaleźć większość dla ewentualnego, trzeciego już, referendum w sprawie odłączenia się od Kanady. Ciekawostką jest, że na przyszłości planów referendalnych może zaważyć głos Indian. Pierwsze Narody mają poważne spory z rządem federalnym, ale są w większości przeciwko niepodległości Quebec.
Trzy tygodnie temu szef Zgromadzenia Pierwszych Narodów Quebec i Labradoru Ghislain Picard powiedział, że politycy w Quebecu mogą podejmować decyzje w sprawach gospodarczych czy kulturalnych, ale nie mogą "domagać się suwerenności dla terytoriów, które wciąż stanowią w istocie własność Pierwszych Narodów" - podała agencja Canadian Press. Formalnie bowiem na mocy traktatów z czasów, gdy Kanada była kolonią brytyjską, ziemie Indian są w powiernictwie Korony, ale nie przestały być ich własnością. Mohawkowie oświadczyli wręcz, że jeśli Quebec ogłosi niepodległość, to oni proklamują niepodległość swojego własnego kraju.
Drugim z głównych wątków kampanii wyborczej była kwestia przedłożonej przez rząd pani Marois "Karty laickości". Parlament prowincji jeszcze nie zakończył prac nad tym dokumentem, którego przyjęcie w obecnym kształcie oznaczałoby uniemożliwienie pracy na stanowiskach finansowanych z budżetu, a więc także w szkołach czy służbie zdrowia, osobom manifestującym swoje wyznanie. Karta bowiem m.in. zabraniałaby noszenia widocznych symboli religijnych, czyli dużych krzyżyków, jarmułki, turbanu czy hidżabu.
Sprawa "Karty laickości" bardzo spolaryzowała społeczeństwo Quebec. Pokazała też, że debata o tym jak duże mogą być ustępstwa ze strony świeckiego społeczeństwa na rzecz różnych religii w przestrzeni publicznej, jest potrzebna. Świeckość Quebecu jest świeżej daty, gdyż tzw. Revolution Tranquille (spokojna rewolucja), która zlikwidowała wpływ Kościoła katolickiego na wszystkie dziedziny życia, przebiegała w latach 60. XX wieku.
Z badania przeprowadzonego w ostatnich tygodniach przez publiczną telewizję CBC wynika, że dostosowywanie się do religijnych wymogów, ma swoje granice. 59 proc. mieszkańców Quebecu uważa, że w tej sprawie powinno się robić mniej, 29 proc. pochwala obecny stan, a zaledwie 10 proc. sądzi, że dostosowywanie się powinno mieć szerszy zakres. O ile więc w sprawie suwerenności Blok Quebecki nie ma większościowego poparcia, o tyle w sprawie laickości poparcie to jest znaczące.
W poniedziałkowych wyborach liczą się cztery ugrupowania: Partia Liberalna, Blok Quebecki, Koalicja Przyszłość Quebecu i Quebec Solidarny. Według sondaży liberałowie mogą liczyć na ok. 40 proc. głosów, Blok Quebecki - na ok. 30 proc., Koalicja Przyszłość Quebecu na kilkanaście procent poparcia, a Quebec Solidarny - na poniżej 10 proc.