Wybory USA. Elektorzy popierają Bidena, ostatnia nadzieja Trumpa upada
W USA rozpoczął się ostatni etap wyborów prezydenckich: głosowanie elektorów. W Georgii, Arizonie i Pensylwanii już oficjalnie poparto Joe Bidena. W nocy z poniedziałku na wtorek rywal Donalda Trumpa powinien zdobyć tyle głosów elektorskich, aby przypieczętowało to jego prezydenturę.
14.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 20:57
Głosowanie elektorskie to ostatnia instancja na jaką mógł liczyć Donald Trump. Przypomnijmy, w USA zwycięstwo kandydata w danym stanie oznacza, że zdobywa on głosy elektorskie (ich ilość jest równa ilości przedstawicieli stanu w Senacie i Izbie Reprezentantów). Teoretycznie można więc bardzo dokładnie przewidzieć jak zachowają się elektorzy.
W praktyce, amerykańska ordynacja wyborcza dopuszcza możliwość "wiarołomnego elektora", który głosuje wbrew mieszkańcom swojego stanu. Gdyby więc elektorzy z Pennsylwanii czy Georgii byli przekonani - tak jak Donald Trump - że doszło do wyborczych nadużyć, mogliby w ramach protestu poprzeć urzędującego prezydenta.
Nic takiego jednak jak na razie nie nastąpiło i zważywszy na to, że elektorzy ze stanów, w których walka o głosy toczyła się do samego końca, już głosowali - raczej nie nastąpi. Elektorzy spotykają się w lokalnych parlamentach, oddają głosy i podpisują protokoły wyborcze. Ostatni swoje głosy oddadzą elektorzy z Hawajów. Stanie się to w nocy z wtorku na środę, ale zapewne wtedy sprawa będzie już przesądzona.
Jeśli więc żaden z elektorów się nie wyłamie, to Joe Biden otrzyma 306 głosów, a Donald Trump 232. Żeby rządzić trzeba zdobyć 270 głosów.
Wybory USA. Kolejne terminy
Kiedy stan skończy liczyć głosy, protokół z głosowania wysyłany jest do przewodniczącego Senatu USA. 6 stycznia członkowie Senatu i Izby Reprezentantów spotkają się, by przeliczyć głosy elektorskie.
Nowy prezydent USA zostanie zaprzysiężony 20 stycznia 2021 roku.