Wybory nieważne, bo urna była za mała?
Do Sądu Okręgowego w Katowicach wpłynął
wniosek o unieważnienie wyborów w gminie Lędziny. Złożył go
kandydat na radnego i burmistrza Henryk Jurowicz. O sprawie pisze
"Dziennik Zachodni".
20.11.2006 | aktual.: 20.11.2006 00:34
Już rano, kiedy przyszedłem na głosowanie w Szkole Podstawowej nr 1 w okręgu 6, rzuciła mi się w oczy skromna wielkość urny. Uznałem, że jest stanowczo za mała. Moja żona Irena zgłosiła to przewodniczącemu komisji, ale została wyśmiana. Jeden z członków komisji pozwolił sobie na wykonanie gestu linijką, pokazując, jak kartki będą upychane, by się zmieściły - opowiada Henryk Jurowicz.
Jurowiczowie wrócili do domu, ale spokoju nie mieli. Przez cały dzień urywały się telefony od różnych osób z sygnałami o nieprawidłowościach w lokalach wyborczych. Zareagowałem dopiero o dziewiętnastej, kiedy głos w słuchawce powiedział, bym przyjechał do Szkoły Podstawowej nr 1 w Lędzinach, bo otwarto urnę i przepakowuje się kartki do worków - wspomina Jurowicz, któremu nie udało się ani zostać burmistrzem, ani wejść do nowej rady.
Pojechałem i rzeczywiście zobaczyłem obok urny wypchane niebieskie worki, takie jak na śmieci. Na miejscu była już inna kandydatka na burmistrza, Bożena Fijoł, która przyjechała z aparatem fotograficznym i robiła zdjęcia. Rozmawiałem z jedną z pań, która często zasiada w komisji i ona mi powiedziała: My tak zawsze w Lędzinach robili
- relacjonuje.
Rozmówca gazety dodaje, że nie był zaskoczony. Było to potwierdzenie podejrzeń, jakie rodziły się w Lędzinach z wyborów na wybory. Nikt jednak nie odważył się na złożenie oficjalnego doniesienia o nieprawidłowościach i jakoś to uchodziło. Tym razem, mając dowody w postaci zdjęć, postanowiliśmy nadać sprawie odpowiedni bieg - mówi.
Henryk Jurowicz powołuje się na ordynację wyborczą, w której napisano, że po opieczętowaniu urny rano, do końca wyborów nie wolno jej otwierać. Nie wolno też przerywać wyborów. A w Lędzinach przerywano. Miałem telefony od ludzi głosujących w SP 3 w Hołdunowie, że trzeba było czekać aż komisja przepakuje do worka karty do głosowania. Tego już było za wiele - denerwuje się.
Sprawa - jak informuje "Dziennik Zachodni" - zajmuje się Sąd Okręgowy w Katowicach. (PAP)