Wyborcza klęska Gordona Browna
Nowy mer Londynu Boris Johnson obiecuje poprawę bezpieczeństwa brytyjskiej stolicy.
Konserwatyści triumfują w Wielkiej Brytanii. W wyborach samorządowych z zeszłego czwartku uzyskali najlepszy wynik od 1992 roku: zdobyli 44% głosów i 256 nowych miejsc w radach lokalnych, gromiąc tym samym rządzącą lewicę. Partię Pracy poparło zaledwie 24% głosujących, a takiej porażki laburzyści nie doświadczyli od 40 lat. Stracili aż 331 miejsc w radach, w tym swoje bastiony w Walii. „Czarny czwartek” – pisały o dniu wyborów lewicowe media. Partia Pracy dała się nawet wyprzedzić (o jeden punkt procentowy) Liberalnym Demokratom, tradycyjnie trzeciej sile na brytyjskiej scenie politycznej.
Największym sukcesem konserwatystów jest zdobycie Londynu. Merem brytyjskiej stolicy został Boris Johnson, odsuwając po ośmiu latach rządów „czerwonego Kena”, czyli laburzystę Kena Livingstone’a. Nowy mer zapowiada wzrost wydatków na policję i poprawę bezpieczeństwa stolicy. Znamienne dla brytyjskiego zwrotu w prawo jest także wejście do rady miejskiej Londynu skrajnie prawicowej i antyimigracyjnej Brytyjskiej Partii Narodowej. Pierwszy raz udało jej się przekroczyć pięcioprocentowy próg.
Premier Gordon Brown przyjął na siebie pełną odpowiedzialność za porażkę, zapewniając, że wie, jak odrobić stratę do torysów. Ma na to najwyżej dwa lata. Do 2010 roku musi rozpisać wybory parlamentarne.