Wszystkiemu winne są krasnoludki - Komentarz Internauty


W czasach stalinowskich najpierw aresztowano ludzi, a dopiero potem przypisywano im jakaś winę. Najczęściej było to "wrogie nastawienie do ustroju socjalistycznego". W latach sześćdziesiątych nagłośniono aferę mięsną, w związku z czym zapadł "przykładny" wyrok, w wyniku którego życie stracił ojciec jednego z popularnych obecnie aktorów. Lata siedemdziesiąte to ujęcie i skazanie morderców kobiet na Śląsku (w tym bratanicy Gierka), czyli braci Marchwickich. Lata osiemdziesiąte zapisały się niechlubnymi procesami morderców księdza Popiełuszki i maturzysty Przemyka. Kolejna dekada stała pod znakiem tasiemcowych procesów Kiszczaka i Jaruzelskiego. I tak wkroczyliśmy w XXI wiek...

Teraz nie trzeba wymyślać afer, gdyż wyrastają one jak grzyby po deszczu. Samo ich wymienianie zajęłoby kilka opasłych tomów. Jednak w porównaniu z poprzednimi dziesięcioleciami rzuca się w oczy zasadnicza różnica. Niegdyś za każdą ujawnioną aferą stał konkretny winowajca – nieważne, rzeczywisty czy nie – na którego wydawano wyrok. Teraz na światło dzienne wyciąga się mniejszych i większych afer bez liku, ale gorzej z ich sprawcami. Wygląda to tak, jakby winne były krasnoludki.

Pierwsza i najbardziej bulwersująca jest niewątpliwie sprawa Rywina. Wszyscy widzieli i słyszeli zeznania zamieszanych w nią osób, a jednak winnym ma być wyłącznie posłaniec, za jakiego przecież uważa się Lew Rywin. Raport Anity Błochowiak mnie nie dziwi, bo po specjalistce od pionowych korytarzy i pedalskich skarpetek trudno spodziewać się czegoś innego, ale głosowanie za jego treścią przez przedstawiciela Samoobrony jest co najmniej niezrozumiałe. Kolejnym przykładem na działalność krasnoludków lub smerfów jest odgrzewana właśnie sprawa aresztowania prezesa Orlenu przez UOP. Co innego mówi o kulisach podjęcia tej decyzji Kaczmarek, a co innego Miller Każdy z nich widział też inne osoby na spotkaniu poświęconym tej sprawie.

Wreszcie ostatnia i chyba najbardziej kompromitująca nasze państwo sprawa. Twarde dyski opuszczają jakimś cudem gmach Ministerstwa Spraw Zagranicznych i trafiają do niepowołanych rąk. Przecież to jest tak absurdalne, że aż trudne do uwierzenia. Z byle hipermarketu trudno wynieść cokolwiek, bo jest tam sprawna ochrona i czujny monitoring, A z ministerstwa - proszę bardzo - 12 dysków wyszło na plecach jakichś sprytnych skrzatów...

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)