Wszystkie kluby za "małą nowelizacją" ustawy o IPN
Wszystkie ugrupowania parlamentarne poparły w Sejmie projekt "małej nowelizacji" ustawy o IPN, której celem jest przywrócenie dostępu historyków i dziennikarzy do archiwów Instytutu. SLD i PO mają poprawki. Projekt wrócił do Komisji Ustawodawczej.
28.06.2007 | aktual.: 28.06.2007 18:58
Możliwość korzystania przez dziennikarzy i naukowców z archiwów IPN została wstrzymana 11 maja orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, który uznał za niekonstytucyjną część ustawy lustracyjnej i o IPN - m.in. przepis dający prezesowi IPN pełną swobodę w przyznawaniu lub odmowie dostępu do archiwów dla dziennikarzy i naukowców. Trybunał podkreślił, że muszą tu istnieć ustawowe kryteria dostępu, na bazie których prezes IPN będzie wydawał swe decyzje.
Projekt tzw. małej nowelizacji przygotowany przez marszałka Sejmu Ludwika Dorna jest efektem konsultacji politycznych z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W czwartek debatował nad nim Sejm.
Projekt zakłada m.in., że warunkiem dostępu do archiwów ma być wskazanie tematu prowadzonych badań i rekomendacji do ich prowadzenia (dla historyka) oraz tematu materiału prasowego i upoważnienia od redakcji lub wydawcy (dla dziennikarza). Osoby, które otrzymują akta IPN, mają ponosić odpowiedzialność prawną za sposób ich wykorzystania.
Wojciech Szarama (PiS) zadeklarował, że jego klub będzie popierał projekt w wersji przyjętej przez Komisję Ustawodawczą. Uznał za konieczne uchwalenie przepisów, które umożliwią dostęp do archiwów IPN dziennikarzom i badaczom.
Grzegorz Schetyna (PO) uznał, że projekt idzie w dobrym kierunku, ale powtórzył zarazem postulat Platformy, by ujawnić wszystkie archiwa IPN i uczynić je w całości dostępnymi publicznie. Złożył poprawkę usuwający konieczność przedkładania razem z wnioskiem do IPN rekomendacji do prowadzenia prac badawczych dla naukowców i upoważnień od redakcji lub wydawnictw dla dziennikarzy.
Przeciw temu rozwiązaniu oponował sprawozdawca komisji ustawodawczej Andrzej Dera (PiS). Przypomniał, że obecnie nie ma legalnej definicji dziennikarza, więc celowe jest utrzymanie wymogu składania upoważnień z redakcji, by IPN mógł ocenić, kto faktycznie wykonuje zawód dziennikarza. Dera uważa też, że celowe jest pozostawienie wymogu rekomendacji dla naukowców. Za dostępem naukowców i dziennikarzy do akt IPN opowiedział się także Ryszard Kalisz (SLD). Ocenił jednak, że projekt "małej nowelizacji" przygotowany pod kierownictwem marszałka Dorna, jest sprzeczny z konstytucją, bo nie uwzględnia jednego z punktów wyroku TK, który przypomina, że każdy obywatel ma prawo do sprostowania danych w archiwach gromadzonych przez państwo na jego temat.
Dlatego Kalisz złożył poprawkę, która miałaby usunąć tę sprzeczność. Według tej poprawki każda decyzja IPN o prawie lub odmowie wglądu w czyjąś teczkę personalną z IPN miałaby formę decyzji administracyjnej - z tego wynika wymóg powiadomienia wszystkich stron (także osób występujących w teczce) o postępowaniu administracyjnym.
To zaś gwarantowałoby, że osoba ta mogłaby wnieść sprostowanie do swej teczki (takie sprostowanie nie usuwa pierwotnej treści, jest tylko dodatkową informacją). Inna poprawka Kalisza daje podstawę prawną do zwrotu oświadczeń lustracyjnych osobom nie podlegającym po wyroku TK lustracji.
Nowelizacja jest konieczna, bo umożliwia dostęp dziennikarzom i naukowcom do akt IPN - ocenił Edward Ośko (LPR) wyrażając poparcie dla projektu. Jan Bury z PSL apelował zaś, by archiwa IPN otwierać rozważnie. One są własnością całego narodu, a nie tej czy innej partii, jednego czy drugiego prezesa IPN - mówił.
Według Marka Jurka (Prawica Rzeczypospolitej), który opowiedział się za jak najszerszym dostępem do zasobów IPN, orzeczenie Trybunału to "wielkie nieszczęście publiczne".
"Ale gdyby konstytucja była bardziej jednoznaczna, Trybunał byłby nią związany" - mówił. Zaapelował o porozumienie, które pozwoliłoby zmienić konstytucję tak, aby "nie tylko umożliwiała, ale wręcz gwarantowała lustrację". Dzięki temu - jak mówił - to co zostało obalone przez Trybunał, czyli lustrację dziennikarzy, szefów spółek giełdowych, czy ogółu naukowców, wpisano by do konstytucji, co zapewniłoby lustrowanie tych osób.