Wszystkich nas nie zablokujecie. Politycy nie wytrzymują krytyki, ostatnio Beata Szydło
Posypały się blocki ze strony Beaty Szydło. Szefowa rządu odcięła kilkoro krytycznych dziennikarzy od swoich wpisów na Twitterze. Wygląda na to, że wyczerpała się jej odporność na krytykę.
06.06.2017 | aktual.: 07.06.2017 07:44
Programy telewizyjne od dawna ograniczają się do powtarzania partyjnych przekazów, o zaskoczenia trudno także podczas sejmowych debat. Dotychczas jednym z ostatnich miejsc, gdzie można było natknąć się na jakąś nieszablonową opinię polityka był Twitter. Ale i tutaj szybko zaczęły się tworzyć plemiona - politycy i publicyści odcinali krytyków, banując ich. Często bloki pojawiały się w chwili, gdy brakowało argumentów.
Teraz do grona masowo blokujących dołączyła premier Beata Szydło. Na przestrzeni kilku ostatnich dni ofiarami padli dziennikarze znani z krytycznego podejścia do działań rządu i jego szefowej (m.in. Bartosz Wieliński z "Wyborczej", Jarosław Kuźniar czy Przemysław Barankiewicz). Niektórzy uznali to za powód do dumy, podobnie jak blocki od innych polityków PiS czy prawicowych publicystów. Jako jeden ze zbanowanych przez panią premier oni nie rozdzieram szat, bo jej wpisy mogę obejrzeć w trybie incognito.
Jednak smutne jest, że szefowa rządu nie tylko nie ma ochoty na dyskusję, ale nawet nie jest w stanie przyjąć krytyki. Tym samym zamyka się w bańce informacyjnej stworzonej przez pochlebców, niczym prezes Kaczyński, któremu drukują internet. Poza tym dostęp do premierowskiego Twittera to dla dziennikarzy narzędzie pracy. Potrzebne chociażby do tego, by przeczytać dementi doniesień o przesunięciu premier na stanowisko Marszałka Sejmu.
Nie wiadomo, czy pani premier sama postanowiła się zająć krytykami, czy zrobił to któryś z jej współpracowników. Kancelaria Premiera odmówiła komentarza branżowemu portalowi wirtualnemedia.pl. Politycy tego szczebla zwykle nie prowadzą samodzielnie swoich kont w serwisach społecznościowych. Są oczywiście wyjątki, jak prezydent Andrzej Duda.
Wydaje się jednak, że seria banów, rozdana krytykom Beaty Szydło bardziej zaszkodzi szefowej rządu, niż jej pomoże. Po pierwsze wizerunkowo bo pokazuje niską odporność na krytykę i brak argumentów. Szczególnie, że w kampanii wyborczej prowadzona przez PR-owców Szydło budowała wizerunek otwartej na dialog, także z internautami (zorganizowała kilka TweetUpów), i wyluzowanej (oglądanie meczu z piwem w ręku czy wizyta na kręgielni).
Po drugie powstaje pytanie o legalność takich działań. Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej" pisze o sprawie z San Francisco. Urzędnicy zablokowali grupie obywateli dostęp do swoich kont. Ci złożyli skargę i specjalna komisja zabroniła urzędnikom blokowania dostępu do swoich kont społecznościowych.