Wszczęto śledztwo ws. zastrzelenia Gruszczyńskiego
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga
wyjaśnia, czy policjanci, którzy zastrzelili Michała
Gruszczyńskiego podejrzanego o zabójstwo dwóch braci z Wołomina,
nie przekroczyli swoich uprawnień. O wszczęciu śledztwa w tej
sprawie poinformowała rzeczniczka prokuratury Renata
Mazur.
14.03.2007 13:00
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/zabojca-z-wolomina-zastrzelony-6038691831030401g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/zabojca-z-wolomina-zastrzelony-6038691831030401g )
Zabójca z Wołomina zastrzelony
Jak wyjaśniła, jest to rutynowe postępowanie w takich sytuacjach. Sprawdzamy, czy broń została przez funkcjonariuszy użyta zgodnie z obowiązującymi procedurami - dodała.
Przepisy wynikające m.in. z rozporządzenia z 2005 r. nakładają na policjantów obowiązek krzyknięcia przed użyciem broni: "policja", wezwania ściganego do rzucenia pistoletu lub innego niebezpiecznego narzędzia, a jeśli nie podporządkuje się, należy krzyknąć: "stój, bo strzelam". Są jednak od tego wyjątki - sytuacje, z których wynika, że "wszelka zwłoka groziłaby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia ludzkiego".
Gruszczyński zginął na stacji benzynowej, znajdującej się pomiędzy blokami mieszkalnymi niedaleko Ronda Wiatraczna w Warszawie. Jak powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski, ten rejon był obserwowany przez funkcjonariuszy stołecznych i z CBŚ, ponieważ było to jedno z miejsc, w którym mógł ukrywać się poszukiwany.
Jak wyjaśnił, prowadzący obserwacje policjanci - po cywilnemu - w pewnym momencie zauważyli ubranego na czarno mężczyznę w kapturze. Jeden z nich udając pijanego, zbliżył się i rozpoznał Gruszczyńskiego. Wtedy funkcjonariusze krzyknęli do niego - "stój, policja", ten jednak zaczął uciekać. Gdy zabiegli mu drogę, wyciągnął pistolet maszynowy "Skorpion". Wtedy policjanci zaczęli strzelać. Przy ciele poszukiwanego znaleźli też ładunki wybuchowe - 200 g trotylu.
Tuż po akcji szef policji Konrad Kornatowski powiedział dziennikarzom, że "oględziny miejsca zdarzenia wskazują jednoznacznie, iż Gruszczyński po wyjęciu pistoletu maszynowego przeładował i odbezpieczył broń. Czyli był zdeterminowany i chciał zrobić jatkę - podkreślił.
Obława na Gruszczyńskiego trwała od soboty, kiedy to - według ustaleń funkcjonariuszy - zastrzelił na wołomińskim cmentarzu drugiego z braci Cz., 29-letniego Roberta. Prokuratura już 7 marca wydała postanowienie o przedstawieniu mu zarzutów zabójstwa - pierwszego z braci - Dariusza Cz. (pod koniec lutego w wołomińskim pubie), usiłowania zabójstwa i nielegalnego posiadania broni.
W tej sprawie w poniedziałek został zatrzymany Jan Z., ps. Cygan, który miał dostarczyć broń Gruszczyńskiemu. Prokuratura wnioskuje o jego areszt - postawiono mu zarzut nielegalnego posiadania broni.