Wstrzymane do referendum
W niedzielę kończy się referendum, które
zdecyduje o wejściu Polski do Unii Europejskiej. Bez względu na
jego wynik, czerwiec będzie bardzo gorącym okresem. Choćby
dlatego, że zapewne dojdzie do zmiany rządu - pisze "Parkiet".
07.06.2003 | aktual.: 07.06.2003 07:25
Przed referendum zostało też wstrzymane ogłoszenie planów reformy finansów publicznych, a także prywatyzacja.
Premier Leszek Miller na długo przed referendum zapowiadał, że negatywny wynik głosowania będzie oznaczał dymisję jego gabinetu. Jednak nawet jeśli Polacy zagłosują na tak, zapewne dojdzie do zmiany premiera, a także poważnej przebudowy gabinetu - uważają publicyści "P" Marek Chądzyński i Marek Siudaj.
Według nich, argumentów za odejściem premiera Leszka Millera jest bez liku - katastrofalnie niskie poparcie społeczne, ciągłe afery wstrząsające gabinetem, brak sukcesów w ożywianiu gospodarki i walce z bezrobociem, spory w łonie Rady Ministrów.
Coraz gorzej wygląda też sytuacja w łonie samego SLD - wyrzucenie z partii Mariusza Łapińskiego oraz Aleksandra Naumana, na których stawiał premier, jego sytuacji nie poprawiło.
Na dodatek na rząd Millera coraz bardziej naciska prezydent Aleksander Kwaśniewski, który już zapowiedział podjęcie konsultacji z partiami politycznymi po zakończeniu referendum. Mają one dotyczyć reformy finansów publicznych, przygotowań do członkostwa w UE, budżetu na 2004 r. oraz tego, czy dla tych działań można pozyskać większość parlamentarną - stwierdzają publicyści "P".
Ich zdaniem, właśnie ten czynnik może być przyczyną odejścia Leszka Millera. O tym jednak tak naprawdę zdecyduje czerwcowy kongres SLD. Według jednych źródeł, los Millera jest już przesądzony, wg innych - nie ma on konkurentów w partii. Jednak SLD będzie musiało zdecydować, czy woli dalej firmować rząd, który ma nikłe poparcie społeczne i brakuje mu większości parlamentarnej, czy też szuka sobie partnera do rządzenia. A w tym ostatnim przypadku osoba Leszka Millera byłaby poważnym utrudnieniem.