Wstrząsające wyznania matki zamordowanych dzieci
Nie wiem, jak można kata moich dzieci nazywać ojcem - mówi Iwona Ch., matka dzieci zamordowanych w piątek przez ojca szaleńca Bogdana Ch. Żona zabójcy opowiada w "Fakcie" o koszmarze, jakie zgotował jej mąż. Napisała nawet list, w którym zaprzecza że jest w ciąży.
Iwona Ch. kilka dni temu przeżyła koszmar. Jej mąż zamordował trzech synów – Kubusia, Pawła i Kamila. Gdy umierali, powiesił się. Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską.
List Iwony Ch.
"Bardzo żałuję, że kiedyś związałam się z tym potworem, który przez lata dręczył mnie psychicznie. Dla mnie nie zasługuje, żeby był pochowany w świętej ziemi. Nie mogę zrozumieć, jak ludzie mogą o kacie mówić ojciec - skoro nikt nie wiedział co się dzieje w czterech ścianach. Żyłam z nim przez tyle lat z litości, ponieważ zapewniał mnie za każdym razem, że się zmieni. Ufałam mu dla dobra dzieci. Kategorycznie oświadczam, że nie byłam i nie jestem w ciąży".
Kobieta opowiada, że jej mąż pił, próbował się wieszać, odcinał sobie palec, żeby wyłudzić odszkodowanie, oszukiwał, mówiąc, że żona jest w ciąży.
Ostatnie lata ich małżeństwa były wypełnione jej upokorzeniem i strachem przed człowiekiem, który nie panował nad sobą. Przed sąsiadami, teściami, nawet najbliższą rodziną, przez lata odgrywał przekonująco rolę kochającego męża i ojca. Oszukiwał bliskich tak skutecznie, że nawet po ohydnym morderstwie jego sąsiedzi i rodzina widzą w nim kochającego ojca, troskliwego tatę i męża. Nic bardziej mylnego – pani Iwona przekonuje, że Bogdan Ch. miał dwa oblicza i to drugie, straszliwe, starannie ukrywał przed światem.
Więcej o zabójcy mówi jej brat, Bogdan Górnik. Wszystkie zabiegi szwagra, tuż przez zbrodnią, były starannie zaplanowane tak, żeby sprawić mojej siostrze jak największy ból. To była zaplanowana i świetnie, z rozmysłem przygotowana zbrodnia. Nawet teraz morderca mści się zza grobu na mojej siostrze – mówi pan Bogdan.
Na rzekomą ciążę żony nabrał już poprzedniego szefa – zwierza się pan Bogdan. Scenariusz był zawsze ten sam: przychodził i mówił, że potrzebuje pieniędzy na zabieg dla żony, bo nie stać ich na następne dziecko i z reguły pieniądze dostawał.
Pił, i to sporo. Kieliszek odstawił dopiero przed czterema laty, kiedy jego żona po raz kolejny zagroziła odejściem. Krewni pani Iwony wspominają, że usiłował się powiesić w piwnicy.