Wstrząsająca zbrodnia w Olkuszu. Rodzina pomagała zakopać niemowlę?
Czy przedszkolanka Anna C. (22 l.) miała wspólników, gdy zakopywała ciało swojego nowo narodzonego dziecka? Wszystko na to wskazuje. Bo jak wytłumaczyć to, że drobna i krucha blondynka tuż po porodzie w pojedynkę wykopała głęboki dół w przydomowej szklarni?
29.08.2013 | aktual.: 29.08.2013 11:04
Ta historia wstrząsnęła niewielkim Olkuszem (woj. małopolskie). Na jednej z posesji policjanci odnaleźli zakopane zwłoki malutkiego chłopca. Prawdopodobnie ukryła je tam tuż po porodzie Anna. C., matka maleństwa. Z nieoficjalnych informacji prokuratury wynika, że dziecko urodziło się żywe. Teraz śledczy próbują ustalić, czy wycieńczona ciężkim porodem Anna C. sama wykopała potężny dół.
– Ktoś musiał jej w tym pomóc. Ania nie miałaby tyle siły i serca – mówią sąsiedzi. Tuż po makabrycznym odkryciu prokuratura zatrzymała rodziców dziewczyny. Śledczy podejrzewali, że to właśnie oni mogli pomóc córce zakopać noworodka. Nie wiadomo na razie, czy tak było, bo prokuratura milczy i czeka na oficjalne wyniki sekcji zwłok. Ale dlaczego rodzice młodej matki mieliby robić coś takiego? Matka Anny C. pracuje w lokalnym samorządzie. Czy bała się, że nieślubne dziecko okryje hańbą jej córkę?
Zszokowani makabryczną sprawą sąsiedzi cały czas zastanawiają się, jak doszło do tej tragedii. Bo nikt tu nawet nie podejrzewał, że Anna C. jest w ciąży. – Widziałam, że Ania ostatnio trochę się zaokrągliła. Myślałam, że to przez pracę. Miała mało ruchu, bo do przedszkola jeździła samochodem – dodaje sąsiadka.
Sprawa jest bardzo zawikłana i tajemnicza. Dlaczego? Choćby przez to, że nie wiadomo nawet, kto jest ojcem dziecka. Poza tym każdy wokół ma inny obraz rodziny C. – To była wzorowa rodzina. Mili, uczynni, zawsze uśmiechnięci – zapewniają sąsiedzi.
Czy na pewno? Z innych źródeł dowiedzieliśmy się, że rodzina była skłócona. Matka Anny C. od lat nie rozmawiała z teściową, choć mieszkają pod jednym dachem. Miała wywierać też dużą presję na swoją córkę.
Polecamy w internetowym wydaniu Fakt.pl: Wychowałam sama już trzy sarenki