ŚwiatWstrząsająca relacja Polki z Nowej Zelandii

Wstrząsająca relacja Polki z Nowej Zelandii

Wstrząs o sile 6,3 st nawiedził miasto Christchurch w południowej Nowej Zelandii. Wprowadzono stan wyjątkowy. Z dotychczasowych informacji wynika, że zginęło co najmniej 65 osób. W mieście, w którym zabrakło już ambulansów, wybuchają pożary - podaje CNN. W Nowej Zelandii w mieście Wellington przebywa polska europosłanka Róża Thun. Jak mówi, obrazy przedstawiane przez lokalne media są szokujące.

Wstrząsająca relacja Polki z Nowej Zelandii
Źródło zdjęć: © AFP

Liczba ofiar może wzrosnąć, gdyż ratownicy dopiero docierają do ludzi uwięzionych w zawalonych budynkach. Według cytowanego przez miejscowe radio burmistrza Christchurch Boba Parkera, w ruinach może być uwięzionych co najmniej 200 ludzi, jest też wielu rannych.

Amerykańskie służby geologiczne (USGS) podały, że podziemny wstrząs miał siłę 6,3 w skali Richtera.

- Możemy być świadkami czarnych dni w historii Nowej Zelandii (...) Liczba ofiar śmiertelnych, którą dysponuję obecnie wynosi 65 i może wzrosnąć - oświadczył premier Key w wystąpieniu telewizyjnym.

Polka: wszędzie widać gruzy

Polska europosłanka Róża Thun, która jest na miejscu, relacjonuje, że obrazy przekazywane przez lokalne media są szokujące - wszędzie widać gruzy budynków oraz popękane ulice. Panuje pełna mobilizacja, jeśli chodzi o akcję ratunkową. Thun dodaje, że wyraźnie widać, iż mieszkańcom potrzebna jest niezwłoczna pomoc.

Europosłanka mówi, że władze proszą także ludzi, aby nie utrudniali niepotrzebnie akcji. Dotyczy to chociażby procesu odgruzowania, który należy zostawić wyszkolonym jednostkom. Władze zwracają się do obywateli, by ci nie blokowali linii telefonicznych.

Miasto Christchurch w epicentrum

Do trzęsienia ziemi doszło około południa czasu miejscowego (godz. 0.51 czasu polskiego) na głębokości 4 km. Epicentrum znajdowało się 100 km na południowy-zachód od Christchurch.

Jak podkreśla Reuters, to drugie trzęsienie w tym mieście w ciągu ostatnich pięciu miesięcy. Jednak we wrześniu ubiegłego roku, choć wstrząsy miały siłę 7,1 w skali Richtera, to nikt nie zginął. Według naukowców, konstrukcja budynków, które przetrwały poprzednie wstrząsy była osłabiona i nie wytrzymały one kolejnego, zwłaszcza tak płytkiego trzęsienia.

Burmistrz Parker opisuje, że Christchurch wygląda jak strefa walk. - Będą zabici, będzie wielu rannych - powiedział w rozmowie z australijską telewizją. Zawaliła się m.in. katedra, pod której gruzami znajdują się prawdopodobnie ludzie. - Byłem na placu przed katedrą. Zawalił się cały front, a ze środka uciekali ludzie - relacjonował jeden ze świadków.

Strażacy z helikopterów gaszą pożar, jaki wybuchł w jednym z wieżowców. Ratownicy próbują dotrzeć do pracowników uwięzionych pod gruzami innego biurowca.

Władze poleciły przygotować miejsca w szpitalach w całym kraju dla ofiar trzęsienia. Pojawiają się informacje, że zaczyna brakować karetek pogotowia. Według policji gruzy przygniotły dwa autobusy, jednak na razie nie wiadomo, czy w środku są ludzie.

To nie pierwsze wstrząsy

We wrześniu ubiegłego roku miasto nawiedził wstrząs o sile 7,1 st. W tamtym przypadku nie było ofiar śmiertelnych, a jedynie gigantyczne straty wycenione na trzy mld dolarów.

Obecne trzęsienie ziemi, choć słabsze niż poprzednie, będzie bardziej tragiczne w skutkach, ponieważ jego epicentrum było relatywnie płytko.

400-tysięczne Christchurch jest położone na piaszczystej glebie, pod którą znajdują się wody gruntowe. Podczas trzęsienia ziemi woda podnosi się tworząc muł, w którym znikają całe fragmenty dróg - pisze Reuters.

W Nowej Zelandii dochodzi do około 14 tys. trzęsień ziemi rocznie, ale tylko 100-150 jest wyczuwalnych przez mieszkańców, a około 20 ma siłę przekraczającą 5 stopni. Wstrząsy z września były najsilniejsze od 70 lat.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (208)