Wstrząs. Odchodzi prezes PKO BP, bliski współpracownik premiera
Po 12 latach rządzenia bankiem odchodzi prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło. Niespodziewana decyzja skutkuje spadkiem kursu banku na giełdzie. Według nieoficjalnych informacji chodzi o nietrafioną inwestycję, która przyniosła bankowi duży portfel kredytów frankowych. Na liście następców jest wiceprezes banku Mieczysław Król.
Nikt w sektorze bankowym nie ma wątpliwości, że za rezygnacją Zbigniewa Jagiełły stoi premier Mateusz Morawiecki. To on musiał dać na nią przyzwolenie. Prezes PKO BP był jednym z jego najbliższych współpracowników. Natomiast bank pod kierownictwem Jagiełły był kołem zamachowym wielu planów gospodarczych Morawieckiego.
To właśnie PKO PB udzielił wsparcia rządowi w walce z epidemią i w akcji szczepień przeciwko COVID-19. Rząd korzysta z bankowych serwerów i informatycznego know-how banku.
Jagiełło i Morawiecki znają się od lat
Zbigniew Jagiełło był w czasach młodości działaczem Solidarności Walczącej i dobrym znajomym jej twórcy Kornela Morawieckiego. Po jego śmierci objął po nim schedę i został szefem stowarzyszenia Solidarność Walcząca i to mimo faktu, że ubiegała się o tę funkcję siostra premiera, Marta Morawiecka. Bez wsparcia Mateusza Morawieckiego nie byłoby to możliwe.
Prezes PKO BP wystąpił też na drogę sądową przeciwko autorom książki "Delfin. Mateusz Morawiecki". W książce znalazła się nagrana nielegalnie przez kelnerów Marka Falenty rozmowa, na której premier mówił między innymi o "zapier... za miskę ryżu".
Według nieoficjalnych informacji prezes Jagiełło chciał wyprzedzić swoją rezygnacją ewentualny atak na niego za zakup w 2014 roku Nordea Bank Polska. PKO BP wydało na tę inwestycję 2,81 mld złotych. Dziś można się zastanawiać czy słusznie. Państwowy moloch razem z aktywami przejął też portfel kredytów frankowych, z których znaczna część może się dziś okazać abuzywna, czyli zawierająca zakazane zapisy. Są one dla PKO BP coraz większym ciężarem. Coraz częściej sądy unieważniają też kredyty byłego Nordea Banku.
PKO BP poszedł na ugody z frankowiczami
Bank, nie czekając na orzeczenia Sądu Najwyższego, już kilka tygodni temu zapowiedział masową akcję zawierania ugód z osobami, które wzięły kredyty frankowe. Prezes Zbigniew Jagiełło przeforsował to rozwiązanie na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy, mimo obiekcji zgłaszanych przez przedstawicieli rządowego PFR TFI, które jest mniejszościowym udziałowcem banku.
Wiceprezes PKO BP Rafał Kozłowski udzielił wywiadu w tej sprawie portalowi Interia Biznes, który został odczytany wśród bankowców, jako "wypowiedź w imieniu prezesa Jagiełły i zabezpieczanie jego pozycji”.
- Propozycja banku zawarcia ugody z klientami "frankowymi" nie jest przyznaniem, że umowa kredytowa była źle skonstruowana, a odpowiedzialnym podejściem do problemu. Nikt nie przewidywał, że kurs szwajcarskiego franka w ciągu kilkunastu lat wzrośnie dwukrotnie. 30-40 proc. - owszem, ale 100 proc.?! - to wydawało się niemożliwe. Klienci byli niezadowoleni. Nawet jeśli ich rata nie wzrosła, okazywało się, że wciąż mają do spłacenia tyle co na początku. Postanowiliśmy wyjść temu naprzeciw – powiedział wiceprezes Kozłowski.
Jagiełło podkreśla, że jego ojciec był kierownikiem PGR-u
Zbigniew Jagiełło jest uważany na rynku bankowym za fachowca najwyższej próby. Jego współpracownicy podkreślają, że to ambitny i pracowity człowiek ze skłonnościami do podejmowania ryzyka.
- Prezes chce przejść do historii. W czasie jednego ze spotkań kadry kierowniczej mówił o swoich przodkach, których wywodzi od rodu królewskiego Jagiellonów. Nieprzypadkowo też budynek Rotundy w centrum Warszawy był kiedyś oklejony plakatami ze 100-złotowymi banknotami. Na banknocie widnieje przecież wizerunek wielkiego księcia litewskiego i króla Polski, Władysława Jagiełły – mówi osoba z banku.
- Giełda z nazwiskami następcy Jagiełły już ruszyła. Jest na niej między innymi wiceprezes Mieczysław Król, związany z bankiem PKO BP od 2006 roku. Decyzję ostateczną i tak podejmie premier – zauważa jeden z bankowców.