Współwięźniowie oskarżonego wskazali zabójcę 23‑letniej Kamili
Od zamordowania 23-letniej Kamili minęły prawie trzy lata. Na ławie oskarżonych zasiada jej były chłopak. Czy poznamy w końcu prawdę, a winni okrutnego czynu zostaną skazani?
Proces dotyczący zabójstwa gdańskiej wolontariuszki jest jedną z najbardziej bulwersujących spraw prowadzonych przed Gdańskim Sądem Okręgowym. Śledczy oskarżają Grzegorza G. o morderstwo 23-letniej dziewczyny. Grzegorz poznał Kamilę podczas pobytu w jednym z gdańskich szpitali. On - ze zdiagnozowaną białaczką. Ona - wolontariuszka niosąca ulgę chorym.
Grzegorz po udanym przeszczepie szpiku, szybko wracał do zdrowia. Kontynuował również spotkania z dziewczyną. Zostali nawet parą. Związek niestety rozpadł się, a chłopak nie mógł się z tym pogodzić. Urażona duma i złamane serce miały być w ocenie prokuratury bodźcem, który skłonił go do uprowadzenia oraz zabicia 23-latki. Kamila zaginęła prawie trzy lata temu. Wyszła z domu, miała się z kimś spotkać. Jej byłego chłopaka zatrzymano kilka godzin później. Od początku do niczego się nie przyznawał i odmówił składania zeznań.
Śledczy z wielkim trudem zbierali dowody, które mogłyby wskazywać na sprawstwo. Udało się ustalić, że w dniu porwania Grzegorz G. widział się z zamordowaną. Prawdziwym przełomem w śledztwie było ustalenie, że należący do niego samochód dwukrotnie przemierzył trasę Żukowo-Kościerzyna. Pierwszym razem w aucie jechał Grzegorz G. i jakaś kobieta. Natomiast z Kościerzyny jechał już sam. W pojeździe znaleziono również ślady krwi Kamili.
Ślady DNA 23-latki odnaleziono zarówno na ubraniu oskarżonego, jak i jego ciele. Pokryte nimi były buty oraz paznokcie. Chłopaka obciążają również bilingi telefoniczne oraz zeznania świadków. Kamila najprawdopodobniej została uduszona w samochodzie. Jej ciało odnaleziono w płytkim grobie nieopodal drogi.
W piątek przed sądem wystąpili dwaj świadkowie. Współwięźniowie z celi, którzy zeznali, że Grzegorz G. przyznał się im do sprawstwa.
- Grzegorz G. przyznał mi się wielokrotnie do tego, że zabił swoją dziewczynę. To było wtedy, gdy zostawaliśmy w celi we dwójkę. Czasem jedliśmy jakieś tabletki i wtedy Grzegorz się otwierał - powiedział przed sądem jeden ze współwięźniów.
Zeznania "kolegów" z celi sąd będzie oceniać nader ostrożnie, ponieważ osoby, które popadły w konflikt z prawem nie są zbyt wiarygodne. Poza tym współwięźniowie nie darzą się sympatią, a przedstawione zeznania nie łączą się z ustaleniami prokuratury.
Na wniosek obrony przed sądem wystąpili również biegli lekarze. Chodziło o ustalenie stanu zdrowia Grzegorza G. w momencie, gdy miało dojść do zabójstwa. Oskarżony w momencie dokonania czynu chorował na półpasiec. Medycy nie przypominali sobie sprawy sprzed trzech lat, dlatego wypowiedzieli się wyłącznie ogólnie o wpływie zakażenia na sprawność chorego.