"Współpraca z Januszem Palikotem zakończyłaby się dla Leszka Millera pocałunkiem śmierci"
Leszek Miller i Janusz Palikot walczą o miejsce jedynego lidera na lewicy. "Politycy za bardzo różnią się psychologicznie, by nawiązać współpracę. Zresztą Leszek Miller dobrze wie, że współpraca z Palikotem zakończyłaby się dla niego pocałunkiem śmierci" - zauważa w komentarzu redakcyjnym w dzienniku "Polska-The Times" Joanna Miziołek.
04.05.2012 | aktual.: 04.05.2012 11:48
Palikota i Millera różni sposób, w jaki chcą osiągnąć władzę. Lider ruchu Palikota stawa na emocje. Szef SLD jest pragmatykiem. Doskonale wie, że nie przyciągnie wyborców hasłami o marihuanie czy aborcji. Obiecać może tylko współrządzenie. I wie, że ceną wejścia do koalicji jest całkowite odcięcie się od Ruchu Palikota.
Janusz Palikot zdaje sobie z tego sprawę i stara się zrobić wszystko, by połączyć obie partie. Chciał, by SLD i Ruch Palikota wspólnie spędziły 1 maja, co się jednak nie udało. Leszek Miller bowiem dobrze wie, że współpraca z Palikotem zakończyłaby się dla niego pocałunkiem śmierci. Wizerunkowo mógłby bardzo wiele stracić.
Walka na lewicy ma jeszcze jeden istotny wymiar.Sprawiła, że lewica podzieliła się na tę społeczną, z twarzą Millera i tę obyczajową, reprezentowaną przez Palikota. To wyborcy zdecydują, która z nich przetrwa.