PolitykaWskazywał na gigantyczne przekręty w armii

Wskazywał na gigantyczne przekręty w armii


Na kilka minut przed próbą samobójczą poznański prokurator płk Mikołaj Przybył pojawił się na konferencji prasowej i wygłosił krótkie, ale emocjonalne oświadczenie dot. śledztwa ws. przecieku do mediów z postępowania ws. katastrofy smoleńskiej. Dlaczego targnął się na swoje życie? Co miał na myśli mówiąc, że prokuratura jest szkalowana, a media zostały zmanipulowane, co miało wynikać z faktu, że prokuratura "prowadzi bardzo poważne śledztwa związane z przestępczością zorganizowaną w Wojsku Polskim"?

Krótko przed postrzeleniem się, prokurator Mikołaj Przybył stwierdził: „W toku całej mojej służby zawodowej, jako prokurator prokuratury powszechnej a potem prokurator prokuratury wojskowej nigdy nie przyniosłem ujmy Rzeczpospolitej Polskiej i będę z a całą stanowczością bronił honoru oficera polskiego i prokuratury”.

Dziennikarze nie zdążyli jednak zadać mu pytań na temat zarzutów, że poznańska prokuratura wojskowa sześć razy złamała prawo, badając przecieki do mediów z postępowania ws. katastrofy smoleńskiej. O tym, że prokuratura wydała postanowienia ws. sięgnięcia po bilingi telefoniczne dwóch dziennikarzy – Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej” i Macieja Dudy z tvn24.pl oraz podejrzewanego o przeciek prok. Marka Pasionka z Naczelnej Prokuratury Wojskowej a także gen. Zbigniewa Woźniaka, wiceszefa NPW i Jerzego Engelkinga z Prokuratury Generalnej, media informowały pod koniec ubiegłego roku.

Umorzono śledztwo ws. przecieków

Jak opisywała „Rzeczpospolita” sprawa wiąże się z odsunięciem od śledztwa smoleńskiego prok. Marka Pasionka, którego podejrzewano o przekazywanie tajemnic mediom oraz funkcjonariuszom amerykańskich służb specjalnych. Ostatecznie zarzutów nie usłyszał, a sprawa składająca się z pięciu wątków została umorzona (w wątku dot. rozpowszechniania informacji przez dziennikarzy sprawę umorzono ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu).

Prokurator wojskowy kpt. Łukasz Jakuszewski zażądał jednak od operatorów sieci komórkowych wykazu połączeń oraz treści sms-ów dziennikarzy od końca kwietnia do połowy listopada 2010 roku. Z akt sprawy wynika, że operatorzy odmówili przekazania prokuraturze treści korespondencji tłumacząc, że wydanie zarejestrowanych treści nie może odbyć się bez stosownego postanowienia sądu. Płk Przybył, który prowadził śledztwo przeciekowe, uznał, że prawo nie zostało złamane. Stwierdził, że wojskowi śledczy mogą korzystać z bilingów dziennikarzy. Nad jego głową zaczęły zbierać się czarne chmury.

Płk Przybył mógł mieć sprawę dyscyplinarną? „To kneblowanie mi ust”

Dziennikarze „Gazety Wyborczej”, powołując się na źródło zbliżone do Prokuratury Generalnej, że prok. Przybył może mieć sprawę dyscyplinarną za świadome wprowadzanie w błąd opinii publicznej. Chodziło o to, że krótko po ujawnieniu pierwszych szczegółów śledztwa oficjalnie poinformował, że zwracając się o wykaz rozmów telefonicznych nie wiedział, że chodzi o numery dziennikarzy. O tym, że płk Przybył mijał się z prawdą mogą świadczyć akta sprawy. Śledztwo – jak przypomina „GW” - zostało bowiem wszczęte na podstawie pytań Gmyza i Dudy przesłanych prokuraturze. Po południu prokurator generalny Andrzej Seremet miał ogłosić swe decyzje ws. poznańskich prokuratorów wojskowych.

Na poniedziałkowej konferencji płk Przybył odniósł się do spekulacji. - Zarzuty, że miałem pełną wiedzę i podałem przedstawicielom mediów informacje nieprawdziwe, są całkowicie bezpodstawne i kłamliwe. Grożenie mi przez gazety odpowiedzialnością dyscyplinarną za rzekome wprowadzenie opinii publicznej w błąd uważam za jawne godzenie w zasadę niezależności prokuratora i kneblowanie mi ust

"To człowiek honoru"

Wojciech Czuchnowski, jeden z autorów tekstu o pułkowniku w "Gazecie Wyborczej" stwierdził w rozmowie z PAP, że nie jest w stanie po prostu zrozumieć, dlaczego płk Przybył zdecydował się na tak dramatyczny czyn w konfrontacji ze sprawą, która powinna być kwestią polemiki. "Podejrzewam, że musiały stać za tym jeszcze inne względy niż tylko krytyka prasowa i zagrożenie rozwiązaniem prokuratury wojskowej - podsumował.

Z kolei Naczelny Prokurator Wojskowy gen. Krzysztof Parulski powiedział, że Przybył "jest prokuratorem niezwykle operatywnym, sprawnym, człowiekiem honoru". - Nie ma powodu do twierdzenia, że powodem targnięcia się na życie Przybyła nie były sprawy osobiste - mówił przełożony pułkownika. Dodał, że niestosowne było upublicznienie przez media wyników kontroli działań poznańskiej prokuratury wojskowej przez zapoznaniem się z nim Prokuratora Generalnego i rozpatrzeniem zażalenia przez sąd.

Prokuratura wojskowa kontra prokuratura cywilna

Gen. Parulski za niestosowne uznał też zlecenie prokuraturze apelacyjnej oceny czynności prawnych prokuratury wojskowej a za "nielegalne" - sugerowanie postępowania karnego i dyscyplinarnego wobec prokuratorów wojskowych. Wyjaśnił, że zgodnie z tym co powiedział prokurator Przybył, prokurator generalny Andrzej Seremet był informowany o wszystkich czynnościach jakie prowadziła poznańska prokuratura w tej sprawie. Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej kategorycznie zaprzeczył, by prokurator Seremet był informowany o przebiegu i czynności śledztwa.

Rano płk Przybył zwracał uwagę, że prokuratura jest szkalowana a media zostały zmanipulowane, co miało wynikać z faktu, że prokuratura "prowadzi bardzo poważne śledztwa związane z przestępczością zorganizowaną w Wojsku Polskim”. - W mojej ocenie należy odejść od systemu statystyki i liczenia spraw przypadających na głowę prokuratora czy sędziego, a zacząć liczyć pieniądze, jakie traciło i traci państwo polskie na skutek przestępstw popełnianych przez zorganizowaną przestępczość o charakterze gospodarczym, żerującą na budżecie Wojska Polskiego i w tym zakresie rozliczać z działalności wojskowy wymiar sprawiedliwości - oświadczył na spotkaniu z dziennikarzami, tuż przed postrzeleniem się w głowę.

Gigantyczne przekręty w armii

Płk Przybył, jako zastępca Prokuratora Okręgowego ds. Przestępczości Zorganizowanej w Poznaniu, badał sprawy dot. m.in. nieprawidłowości w polskiej armii. W grudniu informował o kilkusetmilionowych stratach jakie poniósł Skarb Państwa w wyniku działalności grup przestępczych w wojsku. Z analizy przeprowadzonej przez poznańskich prokuratorów w ubiegłym roku wynika m.in., że Marynarka Wojenna została narażona na ogromne straty skutek nieprawidłowości dot. remontu i doposażenia trzech okrętów klasy „Orkan” (straty oszacowano na 17 mln zł). Wydział wskazywał też na nieprawidłowości związane ze zleceniami i realizacją programu budowy korwet wielozadaniowych „Gawron” (straty oszacowano na 30 mln zł).

Jak mówił kilka tygodniu temu płk Przybył ubiegły rok był też przełomowy dla śledztwa ws. zorganizowanej grupy przestępczej ustawiającej przetargi na remonty pojazdów (dokonywane nieprawidłowo lub wcale) i inne urządzenia mechaniczne, m.in. te, które trafiają na misję do Afganistanu. Do naruszeń dochodziło też w przetargach na systemy GPS i na radiostacje ratunkowe (straty oszacowano na 16,5 mln zł).

Zniszczono mu auto, włamywano się do domu

W ciągu trzech lat, a więc od momentu powstania Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej w poznańskiej prokuraturze wojskowej sądy wojskowe skazały blisko sto osób. Nikogo z oskarżonych nie uniewinniono.

Gen. Parulski powiedział, że w czasie pracy w prokuraturze wojskowej pułkownikowi wielokrotnie włamywano się do mieszkania i zniszczono auto w taki sposób, aby wiedział, że atak może dosięgnąć i jego samego.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (588)