PolskaWrocławianie oskarżeni o "rzucanie rowerami" w policjantów

Wrocławianie oskarżeni o "rzucanie rowerami" w policjantów

Proces dwóch rowerzystów, oskarżonych o
pobicie i znieważenie dwóch policjantów podczas ubiegłorocznej
demonstracji cyklistów we Wrocławiu, rozpoczął się przed
tamtejszym sądem. Ziemowit S. i Andrzej L. nie przyznają się do
winy.

20.02.2004 | aktual.: 20.02.2004 16:20

Oskarżeni utrzymują, że to oni zostali zaatakowani przez policjantów i przez nich pobici. Jeden z oskarżonych przyznał jedynie, że krzyknął do funkcjonariusza "gestapo".

Do incydentu doszło 9 maja 2003 roku podczas manifestacji, w której rowerzyści, jeżdżąc głównymi ulicami miasta, domagali się budowy nowych ścieżek rowerowych. Demonstrację zabezpieczali policjanci (w tym dniu we Wrocławiu przebywali prezydenci Polski i Francji Aleksander Kwaśniewski i Jacques Chirac oraz kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder). Na jednym ze skrzyżowań w centrum miasta funkcjonariusze próbowali zmusić cyklistów do zjechania z ulicy. Właśnie wtedy - zdaniem prokuratury - oskarżeni zaatakowali funkcjonariuszy i znieważyli ich krzycząc, m.in.: "faszyści", "gestapo".

"Absurdalne są zarzuty o pobicie. Wrzucono mnie skutego do radiowozu. Skuty w kajdanki, jak miałem pobić policjanta?" - pytał podczas procesu Ziemowit S. Drugi z oskarżonych, Andrzej L., potwierdził wersję kolegi. "Policjant złapał mój rower i rzucił nim o ziemię. Gdy chciałem zapytać, dlaczego to zrobił, inni funkcjonariusze złapali mnie, przycisnęli do ziemi, następnie zaprowadzili mnie do radiowozu. Widziałem, jak bili Ziemowita" - zeznawał oskarżony L. Dodał, że nie wyzywał funkcjonariuszy i nie był agresywny.

Zupełnie inną wersję przedstawił jeden z pokrzywdzonych policjantów. Przemysław G. zeznał, że po zatrzymaniu grupy rowerzystów na skrzyżowaniu ulic, kilku z nich rzuciło rowerami w stronę funkcjonariuszy. "Potem przyprowadzono oskarżonego Ziemowita S. Był agresywny i wulgarnie nas wyzywał. Był skuty, ale mimo to łokciami uderzył mnie w twarz. Później skuto mu ręce od tyłu, a on tak je wykręcił, że wyciągnął z kieszeni scyzoryk. Odebrałem mu go. Po wszystkim miałem wybity palec i obolałą twarz" - zeznawał policjant.

W styczniu tego roku wrocławski sąd próbował umorzyć warunkowo postępowanie przeciwko oskarżonym. Jednak Ziemowit S. i Andrzej L. nie zgodzili się na to. Wtedy wyznaczono termin rozpoczęcia procesu.

Oskarżeni w dniu zdarzenia uczestniczyli w proteście nazywanym "Masą krytyczną", który polega na jeżdżeniu głównymi ulicami Wrocławia. Demonstracje takie odbywają się w stolicy Dolnego Śląska raz w miesiącu.

Źródło artykułu:PAP
sądwrocławpolicja
Zobacz także
Komentarze (0)