Wrocław. Wandale wygrywają. Giną ławki, rośliny i huśtawki
Wrocław robi wszystko, by miasto piękniało i w wielu miejscach sadzi nowe krzaki czy drzewka. Te regularnie są jednak niszczone przez wandali, część z nich kradną sami mieszkańcy. Regularnie dochodzi też do dewastacji koszy, ławek i placów zabaw.
17.06.2020 | aktual.: 17.06.2020 14:12
Miasto Wrocław stara się, aby osiedla, ulice i parki wyglądały jak najładniej. Dlatego regularnie dba o te tereny, sadząc m.in. nowe rośliny. Okazuje się jednak, że coraz częściej są one atakowane przez wandali.
Ostatni przykład to Plac Powstańców Śląskich, gdzie od połowy maja trwa urządzanie nowych rabat. Straty wynikające z niszczenia terenów zielonych w tym miejscu szacowane są nawet na 200-300 zł dziennie.
Wrocław. Wandale wygrywają
To, co dzieje się na Placu Powstańców Śląskich jest tylko wierzchołkiem góry lądowej. - W tym miejscu codziennie ginie 5-10 sadzonek bylin, głównie barwinek. Ludzie wyrywają je być może do swoich ogródków. Czemu służy rozjeżdżanie rabat rowerem, nie potrafimy stwierdzić - mówi - mówi Marek Szempliński, rzecznik Zarządu Zieleni Miejskiej we Wrocławiu.
- Szkoda, bo te miejsca powinny służyć i cieszyć oko wszystkich Wrocławian. Dlatego też apelujemy, by zwracać uwagę i nie przechodzić obojętnie jeżeli widzimy, że ktoś niszczy nasadzenia czy sprzęt na miejskich terenach – dodaje Szempliński.
Wrocław. Parki i place zabaw też nie mają łatwo
Jak się okazuje, we Wrocławiu giną nie tylko nasadzenia. Regularnie wandale atakują też we wrocławskich parkach i na placach zabaw.
- Przy ul. Pereca zniszczono ostatnio drewniany płotek i nowe kosze na śmieci. Nawet ktoś zabrał stamtąd siedziska huśtawek. Podobnie dewastacje zauważyliśmy w Parku Brochowskim. Z kolei z zieleńców na Skoczylasa i Wędkarzy zniknęły ławki. Straty, zwłaszcza huśtawek, wyceniane są na ok. 16 tys. złotych - wylicza Szempliński.
Wrocław. Wandale bezkarni
Jako że w niektórych miejscach funkcjonuje monitoring, to niektórych sprawców kradzieży i wandalizmu udaje się zatrzymać. To zasługa szybkich interwencji straży miejskiej.
Są jednak takie miejsca na mapie Wrocławia, gdzie monitoring nie sięga.
- Za kradzież rzeczy, której wartość nie przekracza 500 złotych grozi kara ograniczenia wolności albo grzywny. Natomiast jeżeli wartość jest większa, to grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat – ostrzega Waldemar Forysiak, rzecznik wrocławskiej straży miejskiej.
Czytaj także: Wrocław. Kontrolerzy MPK rozdają maseczki
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.