Wrocław. Kolejna wyjątkowa operacja naszych lekarzy. Pomogli malutkiej Irlandce
Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu pomogli półrocznej Olivii Whyte z Irlandii. Dziewczynka urodziła się z zarośniętym przełykiem. Medycy z Dublina nie czuli się na siłach, by ją zoperować. Wrocławianie z zadaniem poradzili sobie bezbłędnie.
Wrocławscy medycy wykonali rekonstrukcję zarośniętego przełyku przy użyciu metody torakoskopowej. Dzięki temu nie było konieczności otwierania klatki piersiowej dziecka. Na ciele dziewczynki zamiast ogromnej blizny pojawiło się tylko kilka niewielkich nacięć. To świetna informacja, która ułatwi jej przyszłe życie.
Wrocław. Kolejna wyjątkowa operacja naszych lekarzy. Pomogli malutkiej Irlandce
Operacji metodą torakoskopową nie podjęli się lekarze z Dublina. Dlatego też dziecko trafiło do Polski.
- Miewamy pacjentów z innych krajów, ale zwykle są to mieszkający tam Polacy. Olivia jest natomiast rodowitą Irlandką, która przyszła na świat z tym schorzeniem - powiedział prof. Dariusz Patkowski, kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Zobacz też: Nie możemy całego systemu zdrowia przekierować na COVID-19
Schorzenie, jakim jest zarośnięty przełyk to wada wrodzona, która występuje u jednego na 3-4 tys. dzieci. Dodatkowo u Olivii specjaliści mieli do czynienia z rzadką postacią tzw. długoodcinkowego zarośnięcia. Powszechnie stosowaną metodą leczenia tej choroby jest klasyczna operacja na otwartej klatce piersiowej.
- Taki zabieg wiąże się z przecinaniem mięśni i rozciąganiem delikatnego rusztowania kostnego klatki piersiowej, co negatywnie wpływa na jej dalszy rozwój. Niejednokrotnie też trzeba go powtarzać, proszę więc sobie wyobrazić kilkukrotnie otwieraną klatkę piersiową u noworodka czy niemowlęcia - wyjaśnił prof. Patkowski.
Dlatego wrocławianie zdecydowali się na operację metodą torakoskopową, która jest skomplikowana, ale najlepsza dla dziecka. - Do przełyku docieramy poprzez tylną powierzchnię klatki piersiowej, tworząc dziurki o kilku milimetrach średnicy, którymi wprowadzamy miniaturową kamerę i narzędzia chirurgiczne. W przypadku malutkiego dziecka przestrzeń operacyjna wynosi zaledwie 2x2 cm. Dzięki torakoskopii widzimy ten obszar na monitorach w kilkukrotnym powiększeniu, co ułatwia precyzyjne wykonanie zabiegu - wyjaśnił prof. Patkowski.
- Metoda polega na maksymalnym zbliżeniu obu końców przełyku za pomocą specjalnego, założonego pomiędzy nimi szwu trakcyjnego, który utrzymuje napięcie. Zwykle po 3-4 dniach wykonuje się kolejny zabieg i w zależności od warunków zespala się ze sobą oba końce przełyku lub zbliża się je jeszcze bardziej - podsumował prof. Patkowski.
Półroczna dziewczyna powróciła już do domu. Po leczeniu we wrocławskiej klinice jest w stanie jeść z butelki, a nie przez sondę.