Wrocław. Dzień Dziecka? Szybko na lody!
Oblężenie we wszystkich lodziarniach. Wiadomo, w takie święto to obowiązkowe, na dodatek po zimnym maju nadszedł wreszcie ciepły, słoneczny dzień. Emocje były takie, że łatwo było zapomnieć o obowiązkowych dystansach.
W tym roku nikt nie myślał nawet o festynach, piknikach, masowych imprezach w plenerze. Te można tylko przywołać we wspomnieniach. Atrakcje dla dzieci, a tych oczywiście nie brakowało, musiały ograniczyć się do propozycji w sieci. Można było dołączyć do Krasnal TV, nauczyć się robić skrzacią czapkę i dowiedzieć się czegoś o przygodach krasnoludków, licznie zamieszkujących wrocławskie ulice.
Można też było wybrać się do samochodowego kina na bajkę lub po prostu wybrać ulubione aktywności. Każdy rodzic starał się więc własnym sumptem zapewnić pociechom niezapomniany dzień, pełen wrażeń i przygód, mimo wielu ograniczeń i przy braku możliwości.
Kilometrowe kolejki, w których często świętującym w tym dniu dzieciom emocje zabierały cierpliwość
Dzień Dziecka we Wrocławiu. Rok bez festynów
No więc lody. Tu od kilku już sezonów furorę robią takie, które firmują się przymiotnikiem ”naturalne” w szyldzie. Na wrocławskiej Klecinie ogromne tłumy zwabił jeden z punktów sieci oplatającej południe miasta.
Rodziny stojące w naprawdę długiej kolejce, wraz z przeżywającymi emocje dziećmi, nie mogącymi się doczekać swojej porcji, czasem nie były w stanie utrzymać odpowiednich odległości. Na szczęście do pomieszczenia, w którym nakładano kulki do waflowych rożków, wchodziło się pojedynczo, a po drodze do dezynfekcji rąk zachęcał świetnie wyeksponowany dozownik.