Wrocław. Dobry rozgardiasz dla przyrody. Nareszcie coś dla parkowych żyjątek
Kto to widzi i jest świadom celowości tych działań, chwali. Bałagan jest tylko pozorny. Kłębowiska gałęzi i leżące drzewa są ostoją jeży, płazów i naturalnych zapylaczy. To nowoczesne spojrzenie na parkowy ekosystem.
W parku Skowronim trwa eksperyment. Niełatwo go przeprowadzać w mieście, w którym jedni marzą o trawnikach wystrzyżonych jak rekruci i regularnie okiełznanych pod sznurek rabatach, a drudzy rozumieją, że miejska zieleń musi żyć swoim życiem i dawać schronienie całemu ekosystemowi, brutalnie do niedawna tępionego w wielkomiejskiej przestrzeni.
Kłody i gałęzie, celowo zostawiane na trawiastych obszarach parku, będą ulegały naturalnemu rozkładowi, w końcu staną się pożywką dla gleby. A w tym czasie dadzą schronienie dziesiątkom lub setkom parkowych stworzonek - od jeży po owady.
"Park Skowroni od trzech lat przechodzi metamorfozę. Pod okiem inspektora zieleni i dendrologa trawniki zamieniają się w bujne łąki z dzwonkami i naparstnicami, koszone fragmentami, przybywa krzewów. Jest to swego rodzaju rekompensata za ubywanie drzew, które poległy na skutek zmiany klimatu. Jest to również pewien symbol przemian, które następują nieuchronnie - las zmienia się w lasostep... Trochę smutno, ale... tak powinno być w każdym parku! To jest ten mały i konieczny wkład w ratowanie przez zapuszczanie. Miło nam, że taki scenariusz został zainspirowany przez prace społeczników" - z entuzjazmem ten widok powitała Społeczna Rada Parku Grabiszyńskiego, zauważając, że tak powinno być w każdym zakątku zieleni.
Wrocław. Dobry rozgardiasz dla przyrody. Nareszcie coś dla parkowych żyjątek
Wątpiącym w pożytki z martwego drzewa w parku aktywiści tłumaczą, że komary nie lęgną się w takich stertach, bo do rozwoju potrzebują zbiorników wodnych, kleszcze nie jedzą drewna i nie namnażają się tam, a korniki opuszczają drzewa już na etapie ich zamierania, więc nie ma obaw, że wyhodujemy plagę, która zaatakuje nas z parkowych alejek.
To, jak się okazuje, działania lepsze niż budowanie i zawieszanie na drzewach domków dla zapylaczy, bo ich mieszkańców, którzy przyjęli ofertę i zasiedlili przygotowane przestrzenie, widzieli tylko szczęściarze.