Wałbrzych. Ksiądz pedofil lubiany przez parafian. "Był dobrym gospodarzem, dużo budował"
Ksiądz Leszek S. został skazany na 15 lat więzienia za pedofilię i przywłaszczenie sporej sumy pieniędzy. W parafii w Boguszowie-Gorcach był jednak lubiany przez wiernych. - Naprawdę dużo robił, kopał, naprawiał - mówi jeden z mieszkańców.
Pod koniec marca Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał ks. Leszka S. na 15 lat pozbawienia wolności. Duchowny miał wykorzystywać seksualnie nieletnie dziewczynki, oskarżono go także o przywłaszczenie 350 tys. zł. Wniosek w tej sprawie do prokuratury złożyła świdnicka kuria.
Jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", ks. S. miał zmuszać dziewczynki do odbywania stosunków oralnych, penetrował je palcami, nakazywał im go dotykać. Mimo to spora część mieszkańców Bougoszowa-Gorców, gdzie w ostatnich latach był proboszczem, stoi murem za duchownym.
- Czasami przychodził po kolędzie. Ale… On miał coś w oczach takiego złego. Ja to nawet mówiłam ludziom. Koleżanki córka była w scholi i mówiła, że on się przymilał do dziewczynek. Zawsze się o nie jakoś tak ocierał - mówi w rozmowie z "Wyborczą" jedna z mieszkanek Gorców.
Ks. Leszek S. trafił do Gorców w roku 2009. Proboszczem w tamtejszej parafii był przez dekadę - aż do momentu odwołania przez kurię świdnicką, która umieściła go następnie w domu księży emerytów. Już wtedy przeciwko duchownemu toczyło się postępowanie kanoniczne.
W roku 2019 ks. S. został nominowany do plebiscytu na proboszcza roku. Doceniono jego "wkład pracy w działalność parafii i przeprowadzenie gruntownych remontów".
Ustalenia śledczych były dla S. druzgocące. Udowodniono mu, że pierwszą ofiarę miał krzywdzić między 2002 a 2009 rokiem. Dziewczynka na początku miała 14 lat. Kolejna była krzywdzona w latach 2004-2012. Gdy zaczął się jej dramat, miała ledwo 13 lat. Lista ofiar była jednak znacznie dłuższa.
Wałbrzych. Ksiądz pedofil lubiany przez parafian. "Był dobrym gospodarzem, dużo budował"
Część wiernych broni proboszcza. Nie wierzy też w to, że przywłaszczył sobie niemal 350 tys. zł. - Naprawdę dużo robił, kopał, naprawiał. Ludzie mu dawali bardzo dużo pieniędzy na to i dużo rzeczy też robili, ale bez faktur. I on nie miał na to podkładki, za co im płacił. Myślę, że tu jest problem - mówi "Wyborczej" jeden z mieszkańców Gorców.
Duchowny był lubiany w Gorcach, chętnie zapraszany na różnego rodzaju uroczystości. Na niektórych zdjęciach z ceremonii widać, jak młode parafianki rzucają mu się na szyję.
- Ale z tymi dziećmi, że takie rzeczy robił, to wstyd. Ten smród przyszedł za nim z Głuszycy. Ale tu był spokój, nic nie wskazywało, że u nas też robił takie coś! - komentuje mieszkaniec Gorców.
Wyrok względem S. nie jest prawomocny.
Żródło: "Gazeta Wyborcza"