Sudety. Miłośnicy gór na pomoc magicznemu miejscu. Schronisko Na Szczelińcu nie pójdzie na dno
Jesienią pracowników dotknął koronawirus. Sanepid zamknął turystyczną miejscówkę. A gdy kwarantanna minęła, nastąpiło znów zamrożenie całej branży. Które zresztą trwa do dziś. Schronisku, po długim czasie zerowych dochodów, nie pozostało nic innego, jak prosić o wsparcie sympatyków.
03.03.2021 11:53
To jeszcze nie jest szczęśliwe zakończenie historii bajecznego punktu na mapie Sudetów i Dolnego Śląska. To tymczasowe ocalenie przed koniecznością kompletnego poddania się i likwidacji. W zaledwie trzy dni na zrzutkowym koncie, które zostało bojowo nazwane "Walką o schronisko" pojawiła się dwukrotność kwoty potrzebnej na ratunek. Położona na platformie Szczelińca Wielkiego w Górach Sowich turystyczna perła, znana też jako Szwajcarka, jak wiele turystycznych miejsc w Polsce w koronawirusie walczyło o przeżycie. Być może wiosną będzie można wspiąć się po 665 schodach i podziwiać z wysokości 905 merów nad poziomem morza widoki, od których zapiera dech w piersiach.
Maciej Sokołowski, gdańszczanin, który - wiedziony miłością do dolnośląskich gór, zdecydował się na wydzierżawienie schroniska, uruchomił na portalu crowdfundingowym zbiórkę funduszy na ratowanie swojego miejsca życia i pracy na Szczelińcu. "Życie przedsiębiorcy turystycznego w czasie pandemii to życie od depresji do euforii. Euforia, jak jakaś tarcza się w końcu trafi, depresja, jak sobie myślisz, że zaraz się skończy. Po konsultacji z moimi współpracownikami stwierdziłem, że ruszamy - tym razem na zrzutce.pl. To było duże zaskoczenie. Nie spodziewałem się takiego odzewu, bo kwotę, którą założyliśmy na początku, czyli 30 tysięcy, zebraliśmy chyba w trzy dni" - mówi, podsumowując akcję "Walka o Schronisko Na Szczelińcu".
Sudety. Miłośnicy gór na pomoc magicznemu miejscu. Schronisko Na Szczelińcu walczy o przetrwanie
To była ważna dla miejsca zbiórka. Tyrolska gospoda - Schweizerai - wzniesiona na szczycie Gór Sowich w 1845 roku, wymaga nieustannej, szczególnej troski. Musi też mierzyć się, jako przedsiębiorstwo, z prozaicznymi, współczesnymi problemami bytowymi - jak zarobić na czynsz, płacony PTTK, które jest właścicielem obiektu, utrzymać pracowników, którzy muszą wyżywić rodziny, czy też jak zapewnić ogrzewanie, bez którego popęka instalacja.
Być może to nie jest ostatni raz, kiedy osoby prowadzące schronisko muszą wyciągać rękę po pieniądze na ratunek. Nadzieją napawa nadchodzący sezon turystyczny. Wkrótce znów warto będzie wspiąć się na szczyt po widok na całe Sudety i na krzepiący posiłek z kuchni Szwajcarki, nawet na wynos.