Strajk Kobiet. Wrocław. Zastrzeżenia do pracy policji. Funkcjonariusze nie mają sobie nic do zarzucenia
Strajk Kobiet w piątek ponownie wyszedł na ulice Wrocławia. Doszło przy tym do kontrowersji, bo policjanci mieli zachowywać się niestosownie względem części manifestujących. Funkcjonariusze jednak temu zaprzeczają.
Strajk Kobiet uaktywnił się, po tym jak w środę Trybunał Konstytucyjny opublikował uzasadnienie wyroku ws. zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. W październiku 2020 roku sędziowie TK uznali bowiem, że przerywanie ciąży w przypadku stwierdzenia poważnej wady genetycznej lub choroby płodu jest sprzeczne z ustawą zasadniczą.
Jednak dopiero teraz Trybunał Konstytucyjny opublikował uzasadnienie swojego wyroku, przez co ograniczenie aborcji weszło w życie.
Strajk Kobiet. Wrocław. Zastrzeżenia do pracy policji. Funkcjonariusze nie mają sobie nic do zarzucenia
Środowy strajk kobiet w tej sprawie odbył się bez większych kontrowersji. Przez centrum Wrocławia przeszło ok. 800 osób, a policja nie podejmowała interwencji względem manifestujących. Sytuacja uległa zmianie w piątkowy wieczór. Funkcjonariusze już na samym początku protestu próbowali zepchnąć część osób na chodnik, tak aby nie blokowały one drogi i ruchu samochodowego.
- W związku z dużą ilością osób, które przemieszczały się zarówno chodnikami, jak i ulicami miasta, funkcjonariusze byli zmuszeni podejmować różnego rodzaju działania prewencyjne, aby nie dopuścić do sytuacji niebezpiecznych dla życia i zdrowia zarówno uczestników marszu, mieszkańców i osób przemieszczających się pojazdami - tłumaczy asp. szt. Łukasz Dutkowiak z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Jak wyjaśnia KMP we Wrocławiu, "wszelkie działania podejmowano zgodnie z przepisami prawa". - Jednak wiele osób te przepisy lekceważyło i nie stosowało się do poleceń policjantów, stwarzając tym samym zagrożenie dla siebie oraz innych - komentuje asp. szt. Dutkowiak.
Podczas piątkowego protestu zatrzymano mężczyznę, który zdaniem policjantów awanturował się i nie stosował do ich poleceń. Na dodatek miał on naruszyć nietykalność cielesną jednego z funkcjonariuszy.
- Symulował stan chorobowy, w którym faktycznie się nie znajdował. Został poddany badaniu lekarskiemu, które nie wykazało przeciwwskazań do przebywania w policyjnym areszcie, gdzie następnie został umieszczony i teraz za swoje czyny odpowie przed sądem - dodaje asp. szt. Dutkowiak.
Zdaniem wrocławskich funkcjonariuszy, zachowanie części protestujących stwarzało zagrożenie w ruchu ulicznym. Dlatego podjęcie interwencji było konieczne. - Działania te były stanowcze i skuteczne. Nikt nie został poszkodowany - podsumowuje asp. szt. Dutkowiak.