RegionalneWrocławStanisław Szelc z kultowego Studia 202: "Powtórki z rozrywki nie będzie. Straszny żal za Trójką"

Stanisław Szelc z kultowego Studia 202: "Powtórki z rozrywki nie będzie. Straszny żal za Trójką"

- Nie ma szans, żeby fenomen Programu III Polskiego Radia odbudował się w internecie. Wielu z nas, i oddanych słuchaczy, i twórców tego dzieła, nie podążyło za sieciową rewolucją - mówi nam Stanisław Szelc, współautor legendarnych wrocławskich programów emitowanych w radiowym paśmie "Powtórka z rozrywki".

Stanisław Szelc z kultowego Studia 202: "Powtórki z rozrywki nie będzie. Straszny żal za Trójką"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

01.06.2020 | aktual.: 01.06.2020 18:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Hej, szable w dłoń", "Oj, niedobrze, panowie, niedobrze", "Będąc młoda lekarką" - tych fraz z radiowych skeczy (a także piosenek, np. "Czego się boisz, głupia" lub "Do serca przytul psa") słuchała w latach 70. i 80. XX w. cała Polska. Na takie programy jak "60 minut na godzinę" czy "Powtórka z rozrywki" czekało się z uchem przy radiowym głośniku. Emitująca je radiowa Trójka miała wtedy opinię kontestatora socjalistycznej rzeczywistości, a swoim nadludzkim dostępem do zagranicznej muzyki i odwagą w komentowaniu realiów PRL udowadniała, że może trochę więcej niż inni.

Wielki udział w tym zjawisku miał Wrocław - a dla ścisłości wrocławski oddział Polskiego Radia. W trójkowych audycjach, nawet już w poprzedniku "60 minut na godzinę", czyli w "Ilustrowanym tygodniku rozrywkowym" usłyszeć można było głosy naszych radiowców ze Studia 202 oraz kabareciarzy z Elity.

"Cyferkowa" nazwa magazynu radiowego pochodziła od numeru pokoju w budynku Polskiego Radia przy ul. Karkonoskiej we Wrocławiu. W nim po raz pierwszy w 1956 roku zebrała się grupa inicjatywna z Andrzejem Waligórskim na czele. Dwa lata później dołączyła Ewa Szumańska, w 1963 roku Jerzy Dębski. Później, bo już w latach 70., do ekipy Studia 202 dokooptowali Jan Kaczmarek, Włodzimierz Plaskota, Jerzy Skoczylas, Leszek Niedzielski, a po nich także Stanisław Szelc, z którym dziś rozmawiamy o dawnej - i współczesnej - Trójce.

Studio 202 w ”60 minut na godzinę”. Z Wrocławia w ogólnopolski eter

- Ja doszedłem najpóźniej, bo wcześniej byłem w teatrze Kalambur - opowiada WP Wrocław Stanisław Szelc. - Na salony Studia 202 zaprosił mnie Waligórski, ale niedługo potem nastąpił stan wojenny. I wyrzucili mnie. Koledzy jakoś chcieli mnie przemycać do programu, ale ja pod pseudonimem nie chciałem pisać, uważałem, że to nie honor. Ale dobrzy ludzie pomogli i tak stałem się częścią kabaretu Elita, z którym wcześniej mój Kalambur nawet mocno rywalizował na różnych przeglądach kabaretowych i festiwalach - dodaje Stanisław Szelc.

"60 minut na godzinę" nadawano w Trójce od roku 1973. Wrocławianie dołączyli w 1976. Teksty Waligórskiego, Kaczmarka, Szumańskiej, Skoczylasa świetnie wpisywały się w inteligencki ferment lat 70., tworzony przez Jacka Federowicza, Andrzeja Zaorskiego i innych młodych wówczas buntowników. Studio 202 było odważne, ale niejeden śmiały tekst trafił pod cenzorskie nożyczki.

- Cenzorzy też bywali różni - wspomina Stanisław Szelc. Opowiada, jak 12 sierpnia 1980 roku jeden z cenzorów nie chciał zaakceptować audycji. - Ale gdy dowiedział się, że Studio 202 świętuje narodziny syna jednego z ludzi ekipy, machnął ręką i powiedział "puszczajcie".

Radowa Trójka współcześnie. "Cenzura dziś? To absurd"

Stanisław Szelc pamięta gry z cenzurą za komuny. - Dawało się z nimi [cenzorami - przyp. red.] dyskutować, a jak nie, to publiczność i tak wiedziała bez słów, o co chodzi - wspomina.

Dlatego współtwórca Studia 202 nie może zrozumieć tego, co się dzieje obecnie, w roku 2020. W rozmowie z WP Wrocław denerwuje się na zamieszanie z piosenką Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" oraz próbami wypchnięcia jej z ważnego miejsca na liście przebojów Trójki.

- To prawdziwy strzał w stopę. Nawet niejedyny w działaniach obecnej władzy. Wierzę, że w końcu ktoś się zreflektuje, że nie wolno ingerować w radio, w teatr, kabaret, w sztukę. Kto tego próbuje, musi prędzej czy później ponieść porażkę - podkreśla Szelc. - Artyści to wiatr w stepie. Wiem, co mówię, bo urodziłem się na Syberii i pamiętam ten nieokiełznany, nie do zatrzymania powiew. Sztuka kieruje się swoimi zasadami - dodaje.

Zapytaliśmy także Stanisława Szelca, co sądzi o Radiu Nowy Świat - właśnie powstającym, internetowym projekcie tworzonym przez dziennikarzy, którzy w ostatnim czasie rozstali się z Trójką.

- Nie ma szans, żeby ten fenomen, jaki stanowił Program III Polskiego Radia, odbudował się w internecie. Wielu z nas, oddanych słuchaczy, jak i tych, którzy mieli zaszczyt współtworzyć to dzieło, nie podążyło za sieciową rewolucją - pozostaje sceptyczny Stanisław Szelc.

Komentarze (0)