Koronawirus w Polsce. Leżał na chodniku ze złamaną nogą przez pięć godzin. Sytuacja służby zdrowia jest tragiczna
Do przykrego zdarzenia doszło w Słotwinie koło Świdnicy. Jeden z bezdomnych niefortunnie upadł i złamał nogę. Mężczyzna w asyście przechodniów i policji spędził na chodniku pięć godzin, oczekując na karetkę pogotowia. Ostatecznie pomoc przyjechała aż z Wrocławia.
29.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:27
Policja otrzymała zawiadomienie o leżącym na chodniku bezdomnym o godzinie 16.50. Na miejsce wezwano także pogotowie ratunkowe. To jednak długo nie przyjeżdżało. Przy cierpiącym mężczyźnie oczekiwali przechodnie oraz policjanci. Nie mogli jednak nic zrobić.
- Ten pan kompletnie nie może się poruszać, cały czas leży na chodniku. Przynieśliśmy kołdry, ale jest zimno. Są tu policjanci, ale tak samo jak my nic nie mogą zrobić - opisywała sytuację jedna z mieszkanek Słotwiny, którą cytuje serwis swidnica24.pl.
Koronawirus w Polsce. Leżał na chodniku ze złamaną nogą przez pięć godzin. Sytuacja służby zdrowia jest tragiczna
Ostatecznie pogotowie ratunkowe pojawiło się na miejscu o 22.30, co oznacza, że mężczyzna leżał na chodniku ponad pięć godzin. Na szczęście finalnie został on zabezpieczony i zabrany do szpitala. Czas oczekiwania na pomoc mrozi jednak krew w żyłach.
- Sytuacja jest tragiczna. Już przed pandemią kilkugodzinne oczekiwanie było bardzo częste, a teraz będzie jeszcze gorzej - powiedział portalowi swidnica24.pl lekarz Lesław Krata, który od kilku dni zarządza świdnickim pogotowiem.
- Stacja w Świdnicy praktycznie nie istnieje. Nie mam z kim wsiąść do karetki. Zostały nam w powiecie trzy zespoły, dwa podstawowe w Jaworzynie i Strzegomiu i jeden “S” w Świebodzicach. Transport sanitarny udało nam się zlecić prywatnej firmie. Podobna sytuacja jest w Wałbrzychu i Ząbkowicach, gdzie też są powyłączane zespoły. Nie wiem, jak jest na całym Dolnym Śląsku, ale w regionie wałbrzyskim sytuacja jest tragiczna - wyjaśnił Krata.
Na domiar złego u personelu administracyjnego i medycznego jego placówki zostały potwierdzone zakażenia COVID-19. To wyklucza z pracy kolejnych pracowników.
Lesław Krata ma kontrowersyjny pomysł na rozwiązanie sytuacji. Uważa jednak, że podjęcie działań jest konieczne. - W Świdnicy nie mam teraz z kim jeździć, ale mogę uzupełniać te zespoły, które jadą do wezwań bez lekarza. Jestem gotowy wsiąść w swój własny samochód i dojechać, gdzie potrzeba. Taki system rendez-vous funkcjonuje w Czechach, w Polsce rozmawia się o nim od lat, ale nie wszedł w życie. Może teraz jest właściwy moment? Wysłałem pismo do Urzędu Marszałkowskiego i zgłosiłem swoją gotowość - wyjaśnił.
źródło: swidnica24.pl