RegionalneWrocławKonflikt na polsko-czeskiej granicy. Polscy żołnierze zaanektowali kapliczkę

Konflikt na polsko-czeskiej granicy. Polscy żołnierze zaanektowali kapliczkę

Sytuacja była napięta. Czeskie media nie kryły zdziwienia, a ich informatorzy goryczy i obaw. Polskie wojsko wkroczyło na terytorium Czech i zaczęło "okupację" niewielkiego obiektu sakralnego w miejscowości Pelhrimov nad potokiem Troja.

Konflikt na polsko-czeskiej granicy. Polscy żołnierze zaanektowali kapliczkę
Źródło zdjęć: © Klatovsky Denik.cz

10.06.2020 14:47

Wszystko przez koronawirusa. To on spowodował, że granice płynne w tych rejonach od lat, w zasadzie od czasu upadku PRL-u, znów stały się miejscem strzeżonym. Od dawna już jednak nie ma jaskrawych linii granicznych, powbijanych słupków i zasieków. Łatwo więc było pomylić się o tych kilka kroków.

Spór o miedzę?

O sprawie napisała wrocławska ”Gazeta Wyborcza”. Polskie wojsko strzegło przejścia w miejscowości Pielgrzymów w powiecie Głubczyce. Żołnierze zobaczyli kapliczkę. Przeszli przez mostek na potoku i tym sposobem wtargnęli na obce terytorium.

Na działania uzbrojonych Polaków poskarżył się jako pierwszy pracownik budowlany, który 28 maja przyjechał, by dokonać ekspertyzy przeznaczonej do remontu kapliczki. Został przegoniony. Podobnie jak turyści, którym także polska armia nie pozwoliła wykonać zdjęć. To spotkało też czeskiego fotografa, który bywał w miejscach konfliktów wojennych i nie bał się użyć aparatu fotograficznego w newralgicznych sytuacjach, tutaj jednak uległ presji ostrej broni w kaburach Polaków. O wszystkim napisał czeski portal Denik.

Czeskie władze interweniowały

Interwencja czeskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Spraw Zagranicznych okazała się skuteczna. Ponoć kapliczka jest już dostępna, a żołnierze wrócili przez mostek na właściwą stronę. Jednak Ministerstwo Obrony Narodowej nadal jeszcze ustala, co tak naprawdę się tam wydarzyło i nie może w środę po południu udzielić jednoznacznych wyjaśnień.

Biuro prasowe MON obiecuje udzielić informacji najszybciej jak się da, ale - jak tłumaczy Wirtualnej Polsce pracownik biura - granica polsko-czeska jest daleko, więc musi trochę potrwać, zanim sprawa zostanie zbadana. Na nasze wątpliwości, czy na miejsce wyruszyła komisja, co znaczyć by mogło, że to "najszybciej" to kilka dni, dowiedzieliśmy się, że jednak rozmowy prowadzone są przy wykorzystaniu telefonicznych łączy.

Zobacz także
Komentarze (0)