Karkonosze. Wilki zaatakowały. Rozszarpały owce po czeskiej stronie
Jedna owca uduszona i rozszarpana, a cztery tak poranione, że trzeba było je uśpić - takie straty w stadzie zanotował czeski hodowca z Machova, miejscowości położonej w okolicach Nachodu, miejscowości położonej nieopodal polskiego schroniska Pasterka koło Radkowa. Tym incydentem przerażeni są mieszkańcy Karkonoszy, również i ci, którzy nie trzymają w zagrodach stad zwierząt hodowlanych.
14.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 09:27
O ataku drapieżników poinformował hetman kraju kralovohradeckiego, Jiří Štěpán, zamieszczając również na Facebooku drastyczne zdjęcia zmasakrowanych owiec. "Ministerstwo Środowiska musi wydać jasną opinię na temat tych ataków i zająć się nimi" - zaapelował czeski lokalny przedstawiciel władzy wykonawczej, zaznaczając, że hodowla jest tradycyjnym sposobem utrzymania się w tej okolicy.
Jednak wspomniał też, że krajobraz dzięki wilkom jest atrakcyjny. Część mieszkańców czerpie też dochody z turystyki, a tej akurat obecność watahy wilków sprzyja, bo wielu pasjonatów dzikiej przyrody przyjeżdża specjalnie po to, by z lornetką i czułym obiektywem fotograficznego aparatu polować na wilczą rodzinę.
Wiadomość przeraziła Czechów, obserwujących profil samorządowca. Zastanawiają się, czy można było w jakiś sposób uniknąć tego koszmaru i chronić przed podobnymi incydentami inne stada hodowlane.
Wataha swobodnie przemieszcza się po karkonoskich lasach, bez przeszkód przekraczając granicę. Fotopułapki zamontowane przez Nadleśnictwo Wałbrzych wielokrotnie rejestrowały zwierzęta. Wiosną przyszły na świat przynajmniej trzy młode wilczki, które zostały niedawno przyłapane na radosnej, szczenięcej zabawie w deszczu, w kałuży, jaka utworzyła się na ścieżce. Leśnicy są dumni z takich mieszkańców leśnych ostępów i cieszą się z rekonstrukcji tego gatunku, niemal całkowicie wytrzebionego po II wojnie światowej. Nie wiadomo, ile jest ich teraz, bo jedynym sposobem na spisanie członków watahy jest obserwacja nagrań z fotopułapek, a te czasem nie wszystko są w stanie uchwycić.
To nie jest pierwszy przypadek, gdy wilki usiłowały, zgodnie ze swoją naturą, urządzać sobie polowanie na stada hodowane przez ludzi. W zeszłym roku inna wataha, obserwowana w okolicach Złotoryi, zaatakowały stado alpak, zabijając cztery sztuki. Ludziom jednak nie grozi niebezpieczeństwo. Żaden samotny grzybiarz, spacerowicz lub biegacz nie skarżył się na atak, czy też niebezpieczną sytuację w lesie.