Wrocław: żółtaczka po akupunkturze
Przed Sądem Rejonowym Wrocław-Fabryczna rozpoczął się w środę proces dwóch współwłaścicielek gabinetu akupunktury, którego pacjenci zakazili się żółtaczką.
10.07.2002 18:27
Prokuratura zarzuciła im narażenie pacjentów na utratę życia lub zdrowia. Sąd na wniosek obrońcy jednej z oskarżonych utajnił proces. Sędzia tłumaczyła to ważnym interesem oskarżonych, które prowadzą praktykę lekarską.
Według aktu oskarżenia Jadwiga K.-D. i jej córka Urszula Ch. prowadziły gabinet akupunktury przy ul. Ołowianej. W ciągu pół roku zachorowało na żółtaczkę siedem osób. Na prowadzenie działalności medycznej kobiety nie miały zezwolenia sanepidu.
Doniesienia do prokuratury chorzy złożyli w maju 1998 roku. Kobiety nie przyznały się do zarzucanych im czynów. Jadwiga K.-D. twierdzi, że w czasie, gdy doszło do zakażeń, była poza Wrocławiem. Jej córka zaś mówi, że nie zajmowała się wtedy akupunkturą.
Rzecznik sądu okręgowego Bogusław Tocicki nie zgadza się z opinią, że wrocławskie sądy rejonowe niejako "z automatu" utajniają procesy oskarżonych lekarzy. Przyznaje jednak, że takich spraw jest w ostatnim czasie więcej i sędziowie powinni zastanowić się, czy ważniejsze jest dobro lekarza, czy też pacjenta. (jask)