"WP": rządzący twardą ręką przywódcy winią zewnętrznych wrogów o własne kłopoty
W Turcji, Rosji i Chinach bezkompromisowi przywódcy obwiniają zagranicznych wrogów o własne kłopoty - pisze czwartkowy "Washington Post". Dziennik krytykuje m.in. oskarżenia Ankary pod adresem Waszyngtonu o rzekome zaangażowanie w nieudany pucz z 15 lipca.
11.08.2016 | aktual.: 11.08.2016 11:19
"Jedną z trwałych reguł autokracji jest to, że rządzący twardą ręką przywódca nie może przyznać, iż w jego królestwie coś jest nie tak. Sprawcami kłopotów są bowiem zewnętrzni wrogowie. Jest to często wykorzystywane, by odciągać obywateli od prawdziwych nieszczęść w kraju i chociaż nie jest to nowa praktyka, to z nowym entuzjazmem wykorzystuje ją najnowsza generacja politycznych bezkompromisowych przywódców. Zdradza to paranoję i brak pewności siebie tych, którzy przechwalają się siłą i sprawowaną kontrolą" - czytamy w artykule redakcyjnym.
"WP" przypomina, że prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zareagował na niedawną próbę zamachu stanu szukaniem wrogów za granicą, a winę przypisał swemu dawnemu sojusznikowi, mieszkającemu w USA muzułmańskiemu kaznodziei Fethullahowi Gulenowi. O zorganizowanie spisku Erdogan oskarża też CIA i amerykański rząd, które podobnie jak Gulen zaprzeczają, jakoby miały coś wspólnego z puczem. Na polecenie prezydenta zatrzymano w Turcji kilkuset dziennikarzy, tysiące wojskowych i innych ludzi w ramach wielkich represji, które wykraczają poza grono spiskowców i według "WP" na pewno umocnią kontrolę Erdogana nad przyszłością kraju.
"Zainspirowane przez Erdogana tureckie media zintensyfikowały polowanie na spiskowców" - czytamy w "WP". Ostatnio pojawiły się artykuły, w których jako winnego wskazywano Henri Barkeya, szefa programu dotyczącego Bliskiego Wschodu w think tanku Woodrow Wilson International Center for Scholars. "WP" nazywa te oskarżenia absurdalnymi. Barkey zorganizował niewielką konferencję na wyspie pod Stambułem na temat Iranu i regionu, na którą zaproszenia wysłano wiosną, czyli na długo przed zamachem stanu. Na konferencji w hotelu zebrali się tureccy i zagraniczni naukowcy w czasie, gdy rozpoczynał się pucz.
"Ostatnio tureckie media opublikowały szalone artykuły, w których twierdzono, że podczas próby zamachu stanu spotkanie to z jakiegoś powodu było tajnym centrum dowodzenia" - czytamy w "WP". Dziennik "Yeni Safak" napisał, że Barkey był drugim wysokim rangą Amerykaninem, który przygotował próbę puczu w Turcji. Pierwszą - według mediów - był generał John Campbell, były dowódca sił NATO w Afganistanie.
"Te oskarżenia są nieprawdziwe i śmieszne" - podkreśla "WP", nazywając je przykładem "niebezpiecznego szukania kozłów ofiarnych".
Jak dodaje dziennik, taką praktykę stosuje też prezydent Rosji Władimir Putin, z którym Erdogan spotkał się w tym tygodniu.
Putin, który "w środę, jak się wydaje, podsycał konflikt na Ukrainie, poinformował swoje służby bezpieczeństwa, że +zagraniczni wrogowie+ przygotowują się do zakłócenia wrześniowych wyborów parlamentarnych i należy zapobiec wszelkim takim próbom" - dodaje "WP". Jak czytamy, Putin wciąż trzyma się błędnego rozumowania, że ówczesna szefowa amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton rozpętała w Moskwie masowe uliczne protesty przeciwko niemu w 2011 i 2012 roku.
"WP" nawiązuje też do sytuacji w Chinach, gdzie ostatnio adwokat zajmująca się prawami człowieka Wang Yu po rocznym pobycie w areszcie w nagranym na wideo "wyznaniu" twierdziła, że została sprowadzona na złą drogę przez obcokrajowców, których celem było atakowanie i oczernianie Chin.
"Bez wątpienia w czasie dalszego regresu demokracji na świecie pojawi się jeszcze więcej zagranicznych 'wrogów'. Jest na to tylko jedno lekarstwo - podawać w wątpliwość historyjki nieliberalnych przywódców, którzy rządzą twardą ręką, i kontrować ich prawdą" - konkluduje "Washington Post".