WP: Kaczyński ponad procedurami. Prezes PiS chciał upokorzyć prezydenta
Jarosław Kaczyński, ogłaszając decyzję o odejściu z rządu, postanowił zagrać prezydentowi na nosie. Z nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski wynika, że prezes PiS nie czekał na podpisanie dokumentów przez Andrzeja Dudę, kiedy ogłosił, że "nie jest już w rządzie". Pałac Prezydencki oficjalnie nie chce komentować sprawy. Szef gabinetu prezydenta minister Paweł Szrot odmówił odpowiedzi na nasze pytanie, czy Kaczyński formalnie nie jest już członkiem Rady Ministrów.
21.06.2022 | aktual.: 21.06.2022 13:02
"Premier Mateusz Morawiecki oraz - z tego, co wiem - prezydent Andrzej Duda przyjęli moją rezygnację" - poinformował prezes PiS Jarosław Kaczyński w depeszy Polskiej Agencji Prasowej opublikowanej we wtorek po 6:00 rano.
Godzina publikacji sugeruje, że depesza była przygotowana już w poniedziałek wieczorem, a prezes PiS wcześniej zaplanował, jak zamierza ogłosić swoje odejście z rządu.
Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że Pałac Prezydencki ma pretensje do Jarosława Kaczyńskiego, a taki sposób komunikacji traktuje jako próbę upokorzenia prezydenta i brak szacunku dla obowiązujących procedur.
Nasi rozmówcy z otoczenia Andrzeja Dudy zwracają uwagę na sformułowanie, które pada w wypowiedzi dla PAP. – Kluczowe jest "z tego, co wiem", bo to nie są słowa przypadkowe. Intencje są bardzo jasne – mówi jeden ze współpracowników głowy państwa. Według drugiego rozmówcy Jarosław Kaczyński chciał podkreślić, że decyzja prezydenta o przyjęciu rezygnacji jest dla niego drugorzędna.
Oba źródła podkreślają, że sprawa ma charakter symboliczny, bo przyjęcie rezygnacji Jarosława Kaczyńskiego i tak byłoby wyłącznie formalnością, w której to jednak głowa państwa i premier mają ostatnie słowo. Według Konstytucji to prezydent, na wniosek premiera, dokonuje zmian w składzie Rady Ministrów.
O ile Kancelaria Premiera wiedziała o planach Jarosława Kaczyńskiego i spodziewała się takiego komunikatu, to według naszych źródeł prezydent nie znał szczegółów, kiedy konkretnie prezes PiS zamierza ogłosić swoją decyzję. Dwoje rozmówców z otoczenia prezydenta mówi nam, że - według ich informacji - kiedy prezes PiS ogłaszał, że nie jest już w rządzie, to postanowienie o zmianie w składzie Rady Ministrów nie było jeszcze podpisane i przekazane do publikacji w Monitorze Polskim, bo Andrzej Duda od poniedziałku przebywa z wizytą na Łotwie.
Paweł Szrot, szef gabinetu prezydenta w rozmowie z Wirtualną Polską odmówił przekazania szczegółowych informacji. Nie chciał odpowiedzieć też na pytanie, czy dymisja została już przyjęta przez Andrzeja Dudę. Dodał, że towarzyszy głowie państwa w zagranicznej wizycie.
Według naszych źródeł prezydent chciał, by odejście Jarosława Kaczyńskiego z rządu i mianowanie Mariusza Błaszczaka na jego zastępcę miało tradycyjną formułę uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Potwierdziły się nieoficjalne informacje WP, odbędzie się ona we środę. Ruch Jarosława Kaczyńskiego kolejny raz podgrzał jednak atmosferę między Nowogrodzką a Pałacem Prezydenckim.
Współpracownicy głowy państwa przypuszczają, że przytyk prezesa PiS to reakcja na sygnały, że nikt nie skonsultował z Andrzejem Dudą pomysłu przesunięcia wyborów samorządowych. Minister Andrzej Dera przyznał, że kolizja terminów z wyborami parlamentarnymi może nie być do tego wystarczającym powodem. Dopiero po tej wypowiedzi Jarosław Kaczyński zapowiedział, że projekt ustawy będzie konsultowany z głową państwa.
Błaszczak za Kaczyńskiego
Jarosław Kaczyński pytany w rozmowie z PAP o swojego następcę w rządzie, stwierdził, że wybór szefa MON był "naturalną decyzją". Przekazał, że o terminie powołania Mariusza Błaszczaka na wicepremiera zdecyduje prezydent Duda. Dodał, że z uwagi na trwającą w Ukrainie wojnę został w rządzie dłużej niż zakładano. - Miałem być o cztery miesiące krócej w rządzie, ale wybuchła wojna w Ukrainie. Dzisiaj przebieg wojny jest taki, że nie wiadomo, kiedy się ona skończy - oświadczył Kaczyński.
Lider Zjednoczonej Prawicy przekonywał, że obecnie musi skoncentrować się na pracy na rzecz PiS. - Chodzi po prostu o to, że partia musi odzyskać werwę, bo zbliża się ten czas, który dla każdej partii politycznej na świecie jest najważniejszy. Wybory są po to, aby uzyskać dobry wynik wyborczy, a jeśli chodzi o PiS, to tym dobrym wynikiem wyborczym będzie ich wygranie i możliwość sprawowania władzy, oczywiście w koalicji Zjednoczonej Prawicy - tłumaczył.
Nowym ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego ma zostać też wiceszef Kancelarii Premiera Zbigniew Hoffmann, który ma nadzorować prace komitetu ds. bezpieczeństwa. - Trzeba pamiętać, że minister Błaszczak w wielkiej mierze będzie musiał się jednak zajmować MON, a Komitet ds. Bezpieczeństwa zajmuje się sprawami służb specjalnych, MSWiA, MSZ, a także - choć w mniejszej mierze - sprawami resortu sprawiedliwości. W związku z tym tam ktoś musi czuwać na co dzień. To powinien być człowiek w odpowiedniej randze - mówił prezes PiS.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski