Wołoszański: nie żałuję swojej współpracy z wywiadem
Nie donosiłem na nikogo, nie oskarżałem nikogo. Nie ma żadnego dokumentu lub świstka papieru podpisanego przeze mnie, który wskazywałby, że donosiłem na brytyjską Polonię - powiedział Bogusław Wołoszański. To reakcja na artykuł w ”Rzeczpospolitej”, w którym historyk IPN Piotr Gontarczyk opisuje działalność dziennikarza w latach 80. Według autora tekstu opublikowanego w dzienniku Wołoszański był współpracownikiem wywiadu PRL.
17.01.2007 | aktual.: 17.06.2008 12:57
Bogusław Wołoszański podczas konferencji prasowej przyznał, że podpisał zobowiązanie do współpracy, ale nie współpracy z SB, tylko z wywiadem zagranicznym. Podkreślał, że jego praca wiązała się ze sporządzaniem analiz i raportów ze spotkań z brytyjskimi politykami, biznesmenami i dziennikarzami. Zajmowałem się "białym wywiadem". Spotykałem się z dziennikarzami, głównie brytyjskimi i z innych krajów, prowadziliśmy rozmowy, wymieniając się informacjami - dodał. Często odnosiłem wrażenie, że wiedząc, iż jestem korespondentem polskim przekazywali mi informacje, bo chcieli by dotarły one do polskiego rządu - podkreślił. Dla mnie to była możliwość zebrania materiałów zza wysokiego muru i wiedzy, której nigdy bym nie posiadł w inny sposób - mówił Wołoszański.
Dziennikarz zaznaczył, że nie brał żadnych pieniędzy za współpracę, natomiast zdarzało się, że zwracano mu po kilkanaście funtów za spotkania z biznesmenami. Takie spotkania nie mieściły się w budżecie korespondenta, bo nie było funduszu reprezentacyjnego. W ciągu kilku lat zwrócono mi kilkaset funtów - przypomina sobie Wołoszański.
Uważałem, że przysłużę się temu krajowi. Nie donosiłem na nikogo, nie oskarżałem nikogo - zapewnił Wołoszański. Dodał, że nie ma żadnego dokumentu, żadnego "świstka papieru" podpisanego przez niego, a świadczącego, że donosił na brytyjską Polonię. Moje kontakty z Polonią były nadzwyczaj rzadkie i ograniczały się spraw kulturalnych, kiedy przygotowywałem felietony o różnych wystawach, czy innych działaniach Polonii - powiedział dziennikarz.
Wołoszański zapowiedział, że wystąpi do sądu przeciw dziennikowi "Rzeczpospolita", który napisał, że w latach 80. - jako korespondent radia i telewizji w Londynie - był współpracownikiem wywiadu PRL. Artykuł gazety Wołoszański określił jako "haniebną manipulację dokonywaną za pomocą ubeckich metod z 1968 roku". W tym artykule zastosowano wiele technik niszczenia ludzi - powiedział Wołoszański. Stoję w jednym szeregu z ludźmi pomówionymi, oskarżonymi niesłusznie i zniesławionymi. Boję się tych oszczerstw - mówił.
Dodał, że w artykule jest "wiele bzdur". Wśród nich wymienił np., że usiłował namówić teściową na współpracę i donosił na księży. Ja nigdy nie byłem w polskim kościele w Londynie z prostego powodu – obok miałem kościół angielski, w którym moje dzieci brały komunię, więc nie miałem powodu aby jeździć tam - przekonywał Wołoszański.
Jak dodał w rozmowie z Wirtualną Polską nie widzi powodów, żeby wyrażać ubolewanie za czas, w którym współpracował z wywiadem. Pracowałem z pożytkiem dla kraju, więc dlaczego mam tego żałować? - zastanawia się Wołoszański.
Pytany o to, dlaczego sam wcześniej nie ujawnił informacji o swojej współpracy powiedział, że nie widział takiej potrzeby. Nigdy nie byłem w sytuacji, w której musiałbym to ujawnić – np. w sytuacji lustracyjnej. Nie widziałem powodu żeby wystawiać się na takie ciosy, które teraz spadły na mnie przez „Rzeczpospolitą” - podsumował dziennikarz.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska