Wolfowitz powinien udowodnić, że nie jest lokajem Busha
Brytyjski tygodnik "The Economist" krytykuje w najnowszym numerze desygnowanie przez Waszyngton głównego ideologa wojny w Iraku Paula Wolfowitza na szefa Banku Światowego podkreślając, że powinien udowodnić, iż "nie jest lokajem" prezydenta George'a W. Busha.
Wskazując na "wyzywające" posunięcie prezydenta Busha, jakim były jego ostatnie nominacje, m.in. wyznaczenie zwolennika dominacji USA na świecie Johna Boltona na ambasadora przy ONZ, "The Economist" wyraża wątpliwość, czy dotychczasowy numer 2 w Pentagonie jest właściwym człowiekiem do postawienia na czele Banku Światowego.
"Tym, co niepokoi najbardziej - pisze tygodnik - to idealizm, a nawet - jak mówią niektórzy - skłonności Wolfowitza do utopii. Cała jego kariera przeniknięta jest ambicją zaprowadzenia demokracji na świecie, niezależnie od tego, co świat sądzi o tej jego ambicji".
"Jego wiara w potęgę demokracji wpłynie zapewne również na jego poglądy na rozwój gospodarczy" - obawia się komentator tygodnika.
"Wątpliwe jest - czytamy dalej w komentarzu - czy fanatyzm Wolfowitza, choć mający służyć tak szlachetnej sprawie, jak demokracja, okaże się właściwy na czele Banku. Zadanie Banku Światowego polega na łagodzeniu ubóstwa, tymczasem relacja między demokracją a łagodzeniem ubóstwa jest, powiedzmy sobie, delikatna. Przykładem niech będą Chiny".
"The Economist" przypomina przypadek szefa Pentagonu z okresu wojny w Wietnamie Roberta McNamary, który także przyszedł do Banku Światowego z resortu obrony i "zamierzał zmienić świat".
"McNamara, cierpiący na obsesję wojny wietnamskiej, miał na olbrzymią skalę zakrojone pomysły, jak wyeliminować ubóstwo na świecie i Bank pod jego kierownictwem dokonał wielkiej ekspansji. Rezultatem tych działań stały się udzielenie wielu niewłaściwych kredytów i osłabienie instytucji" - ocenia "The Economist".
Również James Wolfensohn, którego ma zastąpić Wolfowitz - przypomina tygodnik - "miał tendencję do działania na kolosalną skalę" ale "Bank potrzebuje raczej pragmatyka, niż wizjonera" .
"Jeszcze gorszą rzeczą - dodaje "The Economist" - jest bliskość Wolfowitza i Busha. Wyznaczenie go (przez prezydenta USA) wskazuje światu, że Bush chce zawładnąć Bankiem Światowym i uczynić z niego narzędzie polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych."
"Jeśli taka jest jego intencja - pisze tygodnik - to jest to błąd. "Chociaż prawdą jest, że USA jako największy akcjonariusz ma pełne prawo do wywierania nadzwyczajnego wpływu na tę instytucję, nie oznacza to, że Bank Światowy ma się przekształcić w +narzędzie Waszyngtonu+"- podkreśla "The Economist".
W konkluzji tygodnik pisze: "Jeśli Wolfowitz chce być wiarygodnym i skutecznym prezesem Banku, przede wszystkim powinien rozproszyć podejrzenia, że jest lokajem Busha. Jego celem, gdy będzie wygłaszał swe pierwsze przemówienie, powinno być rozczarowanie szefa".
Nominację Wolfowitza komentuje krytycznie także piątkowy "Financial Times", który pisze, iż "wielu na świecie potraktuje ją jak oddanie fermy kurczaków pod opiekę lisa".
Zdaniem gazety, "nie jest to kandydat, którego potrzebuje świat". "To, że nie ma doświadczenia finansowego, jest stosunkowo mało ważne; większe znaczenie ma to, że Wolfowitz kojarzony z niepopularną wojną (...) nie posiada doświadczenia w kwestiach dotyczących rozwoju" - opiniuje "Financial Times".