PolskaWolał zabić dzieci niż się rozwieść

Wolał zabić dzieci niż się rozwieść

Dlaczego zabił dzieci, skoro tak bardzo je kochał? Wyglądali przecież na bardzo szczęśliwych i nikt nawet nie domyślał sie, że między małżonkami może być coś nie tak - czytamy w "Fakcie".

15.09.2008 | aktual.: 15.09.2008 09:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie miałam pojęcia, że w małżeństwie mojego syna dzieje się tak źle. Dopiero przez telefon Iwona powiedziała mi, że ich związek od dwóch lat był fikcją - opowiada wstrząśnięta matka. Według jej słów, synowa właśnie dlatego wyjechała na kilka dni z domu. Miała ponoć pojechać do koleżanki, żeby tam zastanowić się nad rozwodem.

Bogdan i Iwona poznali się u siostry Iwony, w Anielinie, kilka kilometrów od Rajmundowa, rodzinnej miejscowości Bogdana. To była ponoć prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Wkrótce nie widzieli już poza sobą świata. Po ślubie młodzi zamieszkali w Kutnie.

Przyszedł czas na codzienne, zwykłe życie. Wprowadzili sie do niewielkiego mieszkania przy ul. Piłsudzkiego w Kutnie. Urodził się im najstarszy syn Kamil, potem na świat przyszedł Paweł. Bogdan pracował w firmie budującej drogi.

Syn świata poza synami nie widział. Mimo, że ciężko pracował, zawsze miał czas dla nich - opowiada ze łzami w oczach pani Izabela. Oboje zawsze znaleźli czas, żeby tu do nas z dziećmi przyjechać - mówi brat Bogdana.

Podczas ich wizyt tutaj ani razu nie doszło do jakiejkolwiek ostrej wymiany słów, nikt na nikogo nie krzyknął, ani nie podniósł głosu. Byłem pewien, że między nimi jest coraz lepiej. Szczególnie, że Bogdan sześć lat temu odstawił kieliszek. Od tamtej pory nie wypił ani grama - zarzeka się brat Jan Chałupka. Finansowo też im się polepszyło. Bogdan Ch. został kierowcą w Olmocie, znanej firmie z Kutna, a jego żona dostała pracę w solarium.

Ale ta cała sielanka, była tylko grą pozorów. W małżeństwie Chałupków było źle, ale nikt o tym nie wiedział. Po śmierci dzieci Iwona Ch, zdecydowała się powiedzieć teściowej całą prawdę. W ich małżeństwie musiało się rzeczywiście źle dziać, bo Iwona powiedziała mi, że była u koleżanki, żeby poradzić się jej, czy powinna mimo gróźb męża brać rozwód. Byłam zaszokowana, nie spodziewałam się tego kompletnie - opowiada kobieta. Nigdy żadne z nich nie poskarżyło się rodzicom, że jest źle. Synowa kazała nam zabrać ciało i pochować je oddzielnie. Nie chce patrzeć nawet po śmierci na mordercę jej dzieci.

morderstworozwódprzemoc w rodzinie
Komentarze (0)