Wojskowy sprzęt spadł na Ustkę; winne niezwykłe zjawisko
Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Gdyni umorzyła śledztwo w sprawie elementów sprzętu wojskowego, które spadły na teren Ustki - poinformował zastępca prokuratora garnizonowego kmdr por. Marek Piotrowicz. Śledczy stwierdzili, że za przemieszczenie się znad morza nad ląd fragmentu imitatora celu, używanego podczas ćwiczeń, odpowiedzialne jest rzadkie zjawisko - prąd strumieniowy.
23.11.2010 | aktual.: 23.11.2010 17:40
Do wypadku doszło w maju podczas ćwiczeń na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych. Po strzelaniach z samolotów na jedną z usteckich firm i samochód spadły metalowe elementy. Nikt z ludzi nie ucierpiał. Jednak firma, w której uszkodzone zostało urządzenie do badania czystości oleju, oszacowała straty na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Wojsko przyznało, że na Ustkę spadły fragmenty imitatora celu powietrznego, do którego strzelano z samolotów. Na pytanie, w jaki sposób cel przemieścił się z morskiego poligonu nad ląd, miała odpowiedzieć komisja powołana przez dowódcę Sił Powietrznych oraz wojskowi śledczy z Gdyni.
Śledczy przesłuchali kilkudziesięciu świadków - uczestników ćwiczeń, pokrzywdzonych i specjalistę do spraw uzbrojenia. Przeanalizowali też dokumentację dotyczącą organizacji manewrów. Wojskowi prokuratorzy uznali, że za przemieszczenie fragmentów celu nie odpowiadają ludzie, tylko niekorzystne warunki atmosferyczne, konkretnie zaś - silny i trudny do przewidzenia prąd strumieniowy (tzw. jet stream).
Postanowienie o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocne. Mogą złożyć na nie zażalenie wszyscy pokrzywdzeni. Na razie nie wiadomo, czy to zrobią.
Prąd strumieniowy to silny, stosunkowo wąski i prawie poziomy strumień powietrza przemieszczający się z zachodu na wschód. Jego prędkość przekracza 90 km/h. Zjawisko to odkryli w czasie II wojny światowej amerykańscy lotnicy.