"Wojsko wiedziało o łapówkach w Iraku"
W ocenie jednego z oskarżonych w tzw.
aferze bakszyszowej, cywilnego ekonomisty pracującego w polskim
kontyngencie w Iraku Wojciecha S., już podczas pierwszej zmiany
kontyngentu wojsko wiedziało o "przekrętach" przy przetargach w
Iraku.
15.11.2005 | aktual.: 15.11.2005 15:51
W jego ocenie, po to wojsko zabrało do Iraku cywili, i wciągnęło do procederu, by w razie wpadki wystawić ich, a uchronić wysoko postawionych wojskowych. Wojciech S. nie przyznaje się do winy.
W oświadczeniu złożonym przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie w kolejnym dniu procesu Wojciech S. przypomniał, że Centralna Grupa Wsparcia i Współpracy Cywilno-Wojskowej (CIMIC) działająca w Iraku dzieliła jedynie 30% otrzymanych od Amerykanów środków. Pozostałe 70% - jego zdaniem - "rozdysponowano w mniej cywilizowany sposób".
Wojciech S. uważa, że zarzuty dla niższych oficerów i pracowników cywilnych wojska to osłona dla działalności ich zwierzchników. Pewnie grupa przestępcza istniała, ale na wyższym poziomie, niż jeden pułkownik, dwóch majorów i paru kapitanów i cywile - mówił.
W oświadczeniu powiedział, że chodzi o ukrycie większych nieprawidłowości. Łapówki to mała rzecz. Amerykanie mówili mi o projektach, za które wzięto pieniądze, ale nie zostały wykonane, albo wykonano je za znacznie mniejsze pieniądze - mówił.
Dodał, że jego zdaniem działania prokuratury i żandarmerii podczas śledztwa były nastawione nie na poszukiwanie, tylko na zacieranie prawdy. Akt oskarżenia mija się z prawdą, jest nierzetelny, zarzuty nie były sprawdzane - mówił. Przesłuchujący mnie chorąży żandarmerii mówił mi, żebym zeznawał, bo chcą wsadzić płk. S. Mówił, że bez tych zeznań nigdzie nie znajdę pracy, bo wojsko wszędzie ma swoich ludzi - dodał.
W jego ocenie wszystkie działania - również pieniądze przeznaczone przez Amerykanów na pomoc dla Irakijczyków miały jeden cel - zapewnienie przychylności miejscowych decydentów. Przed przeniesieniem polskiej bazy do Diwanii trzeba było przygotować dobre warunki dla naszego wojska na tym terenie. Temu służyły odpowiednio lokowane środki na pomoc. Przychylna miejscowa społeczność to mniej ataków na nasze wojska i mniej zabitych naszych żołnierzy - przekonywał.
To sytuacja nieporównywalna z przetargami w Polsce, z sytuacją w cywilizowanych zachodnich krajach. Co byłoby, gdyby te pieniądze trafiły za pośrednictwem firmy, która wygrałaby przetarg do terrorystów. Jakie wtedy stawiano by zarzuty - mówił.
Wojciech S. powiedział, że część pieniędzy z projektów pomocy dla Iraku miała zasilać Wojskowe Służby Informacyjne, dokumentacja projektów była fałszowana, a podpisy komisji przetargowej zbierane poza jej posiedzeniem lub fałszowane.
S. mówił też, że sam nie poprawiał, ani nie przerabiał żadnych dokumentów przetargowych. Przekonywał sąd, że sam zrezygnował z 11 projektów, którymi miał zawiadywać i został tylko przy dwóch, ponieważ Amerykanie, z którymi współpracował, poinformowali go, że są nieprawidłowości przy projektach.
Zeznał, że nie wiedział, co przekazywał mu jeden ze współoskarżonych wojskowych dla innych cywilnych pracowników wojska. To były pakiety zawinięte w folię, była noc, nie wiedziałem co tam jest - mówił. A jeśli byłyby to narkotyki - pytał prowadzący sprawę sędzia Rafał Korkus. Narkotyków było tam dużo - odparł Wojciech S.
Sędzia przypomniał, że w śledztwie S. mówił, że były to określone kwoty dolarów amerykańskich. Wojciech S. tłumaczył, że przed przesłuchaniem prokurator rozmawiał z nim i prawdopodobnie zasugerował taki przebieg tego zdarzenia. Prokurator mówił mi, że tam były pieniądze i tak powiedziałem - wyjaśniał.
Odpierał też obciążające go wyjaśnienia tych spośród 14 osób, które przyznały się do zarzucanych im czynów i wystąpiły o dobrowolne poddanie się karze.
Prokuratura Wojskowa zarzuca im udział w grupie przestępczej w Iraku, która ustawiała przetargi na odbudowę prowincji, za co miała otrzymywać od Irakijczyków łapówki. Według aktu oskarżenia, zagarnięte korzyści to w sumie ok. 750 tys. dolarów, z których odzyskano tylko 232 tys. dolarów.
Część z oskarżonych oficerów, którzy przyznali się do winy, odeszła ze służby.
W środę zeznawać ma szef grupy CIMIC podczas III zmiany polskiego kontyngentu w Iraku płk. Mariusz S.