3 stycznia 2006 r. wchodzi w życie nowelizacja ustawy o służbie wojskowej, zgodnie z którą poborowi po 28. roku życia oraz absolwenci studiów wyższych nie będą już automatycznie przenoszeni do rezerwy. Oznacza to, że żaden mężczyzna, który nie ma w książeczce wojskowej stempla „rezerwista” nie może spać spokojnie.
– Jest wielu poborowych, którzy nie trafili do rezerwy jako absolwenci. Oni nie mają uregulowanego stosunku do służby wojskowej – mówi płk Gwidon Karolak z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Warszawie. Taką osobę w każdej chwili można wezwać do odbycia 9-miesięcznej służby. Nawet jeśli skończy 28 lat. Uchylających się od służby będziemy ścigać do 60. roku życia – mówi płk Gwidon Karolak.
– Człowiek ma pracę, żonę i psa, po czym przychodzi wezwanie. Rok wykreślony z życiorysu – mówi proszący o anonimowość ekspert z Zespołu ds. Unikających Służby Wojskowej Amnesty International. Wojskowi tłumaczą, że wprowadzone zmiany mają ułatwić obywatelom życie. – Idziemy na rękę poborowym. W ciągu kilkunastu miesięcy wyjaśni się ich status– przekonuje płk Karolak. To ważne również z przyczyn ekonomicznych – banki niechętnie udzielają kredytów młodym mężczyznom bez czystej karty, unikają ich też pracodawcy. Nowe przepisy likwidują stan zawieszenia – od chwili rejestracji w WKU wojsko może ścigać obywatela przez 18 miesięcy. Po tym czasie trafia do rezerwy.
– W ten sposób nawet 19-latek, po którego się nie upomnimy, po roku ma święty spokój. A absolwenci studiów wyższych czekają tylko 12 miesięcy – tłumaczą wojskowi.
Polowanie na specjalistę
– Od lat wojskowi narzekają, że w kamasze trafia najgorszy materiał, chłopaki po podstawówce z małych wsi, niezaradni albo margines. Wykształceni mogli się wykpić, bo absolwenci automatycznie trafiali do rezerwy – przypominają studenci. – Jaką mamy teraz gwarancję, że po skończeniu studiów wojsko nie będzie łapało absolwentów-fachowców? – zastanawia się Damian Kaczmarek z Poznańskiej Koalicji Antywojennej.
– Minister co roku ustala limity poboru. Ostatnio wzięliśmy 400 osób na 100 tys. absolwentów – uspokaja ppłk Ryszard Choroszyz miesięcznika „Polska Zbrojna”. Mimo to wśród studentów powiało grozą. Na forach internetowych pojawiły się apokaliptyczne scenariusze. – Kończę właśnie studia, walczyłem o staże, pracuję w Siemensie. I co? Dostanę bilet do woja, pobiegam sobie z kałachem po poligonie, a moją posadę diabli wezmą – pieni się Konrad80.
Wojskowi starają się rozwiać obawy. – Armia zmniejsza się z roku na rok. Służy w niej tylko 150 tys. żołnierzy, z tego 40 procent to zawodowi żołnierze – wylicza płk Karolak. – Choćbyśmy chcieli, nie zdołamy wszystkich przeszkolić – przekonuje.