Wojna w Ukrainie. Niemcy zaczynają się przebudzać?
Nie milkną echa najnowszego sondażu "Frankfurter Allgemeine Zeitung", z którego wynika, że trzech na czterech Niemców czuje się zagrożonych przez Rosję. Tak złego wyniku nie odnotowano nigdy wcześniej w historii naszego zachodniego sąsiada. - To, co obecnie widać w sondażach, to szok, który zaczął pojawiać się wśród niemieckiego społeczeństwa. Mamy w Niemczech przebudzenie - mówi Wirtualnej Polsce Adam Traczyk, współzałożyciel i prezes think-tanku Global.Lab oraz ekspert ds. polityki niemieckiej.
25.03.2022 10:41
Nastroje Niemców są najgorsze w historii. Tylko 19 proc. społeczeństwa jest nadal optymistycznie nastawionych do najbliższych 12 miesięcy, podczas gdy większość jest głęboko zaniepokojona - wynika z badania opublikowanego przez "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Tak złego wyniku nie odnotowano nigdy wcześniej w historii.
Niemcy boją się Rosji
Optymizm Niemców niemal całkowicie załamał się w związku z wojną w Ukrainie.
Jedna trzecia badanych uważa, że wybuch kolejnej wojny światowej to realny scenariusz. Z kolei przekonanie, że nikt nie będzie ryzykował wybuchu wielkiej wojny, spadło z 51 do 35 proc. Aż 76 proc. ludności za Odrą czuje się zagrożona lub silnie zagrożona przez Rosję.
- W historii Niemiec podejście do Rosji zmieniało się wielokrotnie. Ostatnie sondaże wskazują, że jakiś szok zaczął pojawiać się wśród niemieckiego społeczeństwa. Sondaż "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pokazuje, że zarówno strach, jak i oburzenie działaniami Rosji są obecnie najgłębsze - mówi WP Adam Traczyk, ekspert ds. polityki niemieckiej.
Jego zdaniem, wynika to głównie z tego, że wojna w Ukrainie - w porównaniu do wcześniejszych światowych konfliktów - jest najbliżej ich granic.
- Zdają sobie sprawę, że działania zbrojne są ledwie kilkaset kilometrów od ich domów. Także z tego, że rosyjskie pociski spadają niedaleko Polski, a więc przy granicy z Unią Europejską. To coś innego niż zamach terrorystyczny, nawet ten z 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych - uważa Traczyk.
Jakby dla potwierdzenia tych słów, długoterminowe analizy przeprowadzone przez Barometr Polsko-Niemiecki (projekt, który regularnie bada i prezentuje opinie Polaków i Niemców na temat wzajemnego postrzegania relacji polsko-niemieckich - przyp. red.), wykazały, że strach Niemców przed rosyjską agresją rósł stopniowo. Dla porównania - w Polsce utrzymywał się na wysokim poziomie od lat.
- W efekcie Niemcy spodziewają się pogorszenia gospodarczego, którego nie obawiali się nawet w kulminacyjnym punkcie pandemii. Przygotowują się na najgorsze scenariusze, ale też nie załamują rąk. Chcą, żeby ich kraj silnie angażował się w rozwiązywanie międzynarodowych konfliktów. Dostrzegają więc powagę kryzysu, ale równocześnie chcą większej aktywności władz na tym polu - ocenia Traczyk, ekspert ds. polityki niemieckiej.
W najnowszym sondażu wśród największych obaw, obok rosyjskiej agresji, wymieniane są skutki ekonomiczne wojny i problemy z dostawami energii, których boi się zdecydowana większość Niemców, bo aż 86 proc.
- Niemieckie społeczeństwo jest coraz bardziej za embargiem na surowce z Rosji. W większym stopniu za blokadą sprowadzania węgla i ropy, w mniejszym - gazu. Braku gazu Niemcy obawiają się najbardziej. Zależność od Rosji na tym polu jest bowiem największa. Z drugiej strony rząd Olafa Scholza widzi, co się dzieje, chociażby na stacjach benzynowych. W czwartek zostały ogłoszone obniżki podatków na paliwa i przyznane dopłaty komunikacyjne. Dzięki temu 90-dniowy bilet na transport publiczny będzie można kupić za 9 euro miesięcznie - ujawnia Traczyk.
Dodatkowo, jak informują niemieckie media, z uwagi na wzrost cen energii w bieżącym roku, obywatele naszego zachodniego sąsiada otrzymają jednorazową ulgę w podatku dochodowym w zryczałtowanej wysokości 300 euro. Co ciekawe jednak, przedstawiciele niemieckiego rządu po raz kolejny deklarują zmniejszenie zależności od gazu, ropy i węgla z Rosji, ale równocześnie potwierdzają, że rząd federalny nadal odrzuca embargo na rosyjską energię.
Mimo to rosną notowania kanclerza Olafa Scholza, który jeszcze w lutym wypadał fatalnie w rankingach poparcia. Od wybuchu wojny w Ukrainie poparcie dla niego i jego kursu politycznego wzrosło z 23 do 38 proc.
- Scholzowi rosną notowania, jak zaczyna coś robić. Jak stał w rozkroku, to mu sondaże spadały. Po jego przemówieniu, w którym opowiedział się jednoznacznie po stronie Zachodu i ogłosił dodatkowe fundusze dla Bundeswehry, słupki poparcia zaczęły rosnąć. Skorzystała również jego partia SPD, której notowania skoczyły z 22 proc. do 25-26 proc. Niemcy będą popierać Scholza, kiedy jego rząd będzie działać. Miarą przywództwa jest dla nich wspieranie Ukrainy - mówi nam ekspert ds. polityki niemieckiej.
I jak podkreśla, to nie polityczne elity w ostatnich dniach są odważniejsze i bardziej gotowe na wyrzeczenia. - To społeczeństwo niemieckie zaczęło dostrzegać wagę problemu, zaczęło być bardziej gotowe na wyrzeczenia. To znak, że mamy teraz w Niemczech przebudzenie. Społeczne przebudzenie - ocenia Adam Traczyk.