Wojna w kuchni
Niemieckie restauracje nasilają kampanię bojkotu produktów amerykańskich. Z kart dań znika coca-cola, piwo Budweiser, amerykańska whisky. Ta forma protestu przeciwko wojnie w Iraku, choć symboliczna, robi się dość spektakularna.
Zaczęli zresztą nie Niemcy, lecz Amerykanie. Niezadowoleni ze sprzeciwu Francji wobec wojny z Irakiem "przemianowali" frytki, zwane tradycyjnie frytkami francuskimi, na frytki wolności. Teraz w Hamburgu, Berlinie, Bonn czy Monachium kelnerzy mówią: "Przykro nam, coca-coli nie podajemy z uwagi na obecną sytuację polityczną". Protest przeciwko wojnie wyraża się w rezygnacji z amerykańskich papierosów, amerykańskiej kawy itp.
Do bojkotu towarów amerykańskich w proteście przeciwko wojnie w Iraku nawołują liczne strony internetowe. Podczas antywojennych demonstracji w różnych krajach dochodzi do aktów przemocy wobec obiektów amerykańskich.
W Paryżu podczas jednej z demonstracji w ubiegłym tygodniu powybijano szyby w lokalu McDonald's. W Indonezji przeciwnicy wojny w Iraku nawołują do bojkotu tych barów szybkiej obsługi rodem z USA. W szwajcarskiej Bazylei 50 studentów usiadło na chodniku przed lokalem McDonald's, blokując dostęp i namawiając ludzi, żeby jedli co innego.
Prasa rosyjska donosi, że w niektórych restauracjach na prowincji wywieszono napisy informujące Amerykanów, że nie są mile widziani.
Niemiecki producent rowerów Riese und Mueller GmbH zrezygnował z usług wszystkich amerykańskich dostawców w proteście przeciwko wojnie w Iraku. (aka)