Irańskie drony w akcji? Burza po doniesieniach z USA
Według amerykańskiego wywiadu, w najbliższym czasie Iran ma dostarczyć Rosji setki dronów, w tym maszyn zdolnych do uzbrojenia, żeby wspomóc Kreml w wojnie w Ukrainie. W odpowiedzi irański MSZ odrzuciło zarzuty Białego Domu. – Wojna dronów trwa od wybuchu konfliktu. Ewentualne pojawienie się na froncie irańskich dronów rewolucji nie przyniesie. One bardziej zastąpią sprzęt, który został przez Rosję utracony – mówi Wirtualnej Polsce Juliusz Sabak, ekspert ds. wojskowości portalu Defence24.pl
Przypomnijmy, jak przekazał Biały Dom, odtajnione informacje wywiadu USA wskazują, że Iran wesprze Rosję w działaniach wojennych w Ukrainie, dostarczając jej znaczną liczbę dronów.
- Rząd irański przygotowuje się do dostarczenia Rosji do kilkuset UAV, w tym bezzałogowych statków powietrznych zdolnych do przenoszenia uzbrojenia w przyspieszonym czasie - informował Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA. Zgodnie z amerykańskimi informacjami niebawem zaczną się szkolenia rosyjskich operatorów tych maszyn, które mają trafić na ukraiński front.
Informacje przekazane przez Jake'a Sullivana skomentował rzecznik MSZ Iranu Nasser Kanaani, który odrzucił zarzuty Białego Domu. - Historia współpracy między Islamską Republiką Iranu a Federacją Rosyjską w zakresie niektórych nowych technologii sięga czasów sprzed wybuchu wojny w Ukrainie - powiedział Kanaani. - W tej relacji nie nastąpił ostatnio szczególny rozwój - dodał rzecznik. Podkreślił również, że Iran "unika działań, które mogłyby doprowadzić do dalszej eskalacji na Ukrainie".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Pytany przez Wirtualną Polskę o jakość irańskich dronów Juliusz Sabak, ekspert portalu Defence24.pl podkreśla, że poziomem przypominają rosyjskie, a te są mniej nowoczesne niż stosowane przez ukraińską armię.
- To nie będzie rewolucyjna zmiana na froncie, kiedy pojawią się irańskie drony. One bardziej zastąpią sprzęt, który został przez Rosjan utracony. Wojska Putina nie posiadały tak dużej ilości bezzałogowców, by móc prowadzić długie działania bojowe – zauważa Juliusz Sabak.
W jego ocenie, argumentem przeważającym za dostawą irańskich dronów jest fakt, iż mogą być one dostarczone szybko na front.
- Iran skutecznie poradził sobie z zachodnimi sankcjami. Jest w stanie dużo i szybko je wyprodukować. Ich drony są jednak mniej ambitnym rozwiązaniem, choćby od tureckich Bayraktarów. Głównie są to maszyny do rozpoznania, częściowo mogące być uzbrojone – dodaje ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niepokojące doniesienia z Iranu. "Sytuacja jest bardzo poważna"
Jak informował portal Defence24.pl, Teheran dysponuje w siłach zbrojnych szeroką gamą maszyn bezzałogowych. M.in. są to duże bezzałogowce Karra, uzbrojone w pociski powietrze-ziemia czy bomby i amunicja krążąca typu Kian. Do misji rozpoznawczych stosowano popularne maszyny Mohajer-2N i większe Mohajer-6 oraz Ababil-5 i Kaman-12. W użyciu są też bezzałogowce pionowego startu Pelican-2 oraz różnego typu kwadrokoptery, w tym przystosowane do zrzutu ładunków bojowych i warianty kamikaze. Ababil-5 dysponuje zasięgiem do 480 km. Z kolei inny irański dron Fotros do 2000 km.
- Ale nie zasięg w tym przypadku jest najważniejszy. Kluczowe są systemy sterowania, systemy zabezpieczające przed zakłóceniami łączności, także systemy umożliwiające powrót maszyny w dane miejsce. To są rozwiązania, które przesądzają o jakości bezzałogowca, a nie to, czy będzie latał przez 3 godziny i miał spory zasięg. Najważniejsze, jak ma się "dobry wkład do drona" – ocenia Juliusz Sabak, autor wielu publikacji nt. dronów.
Według informacji z początku czerwca przekazanych przez Ukraiński Sztab Generalny, Rosjanie stracili na froncie ponad 520 dronów. Z kolei Kreml komunikował, że w czasie wojny zestrzelili już blisko 1100 ukraińskich dronów. Eksperci od wojskowości podkreślali wówczas, że są to wyolbrzymione liczby, ponieważ Ukraina w rzeczywistości nigdy tyle UAV-ów nie posiadała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraiński dron Bayraktar TB2 w akcji. Nagranie z ataku na rosyjski system przeciwlotniczy
Zdaniem Juliusza Sabaka, wojna w Ukrainie od samego początku była wojną "mocno dronową".
- To jeden z powodów, dla którego Ukraina była na to przygotowana i rozwinęła technologie bezzałogowe. Najpierw poprzez grupy ochotniczo-naukowe, które produkowały najprostsze drony, dostarczając je na front. Później unowocześniając je, by skutecznie raziły pozycje Rosjan. Z kolei rosyjskie wojska od początku nie posiadały dużej ilości bezzałogowców. A jak były to kiepskiej jakości. Wśród dronów zestrzelonych przez Ukraińców były m.in. maszyny Orlan, należące do Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych, czyli de facto zostały wypożyczone ze służb ratowniczych - mówi WP Juliusz Sabak.
I podkreśla, że strona ukraińska z dronów korzysta bardziej pomysłowo i efektywnie.
- Używają do nich improwizowanych bomb robionych z pocisków od RPG7, przenoszonych przez wirnikowce, których rama wydrukowana jest na drukarce 3D. Dzięki temu powstaje bomba przeciwpancerna, która potrafi niespodziewanie zaatakować Rosjan w absolutnej ciemności. W momencie, kiedy używa się bomb szybujących, to przeciwnik nie zdaje sobie nawet sprawy skąd zostaje zaatakowany – mówi nam ekspert.
Ewentualna dostawa irańskich dronów budzi jednak obawy z innego powodu. Według gen. Tomasza Drewniaka, byłego inspektora Sił Powietrznych Wojska Polskiego, "to bardzo poważna sytuacja, w której powstaje koalicja antyzachodnia".
- Tu nie chodzi o same drony, a o to, że jakiś kraj zaczyna dostarczać uzbrojenie Rosji. Może się okazać, że kolejne kraje pójdą tą drogą i świat się podzieli na dwie części: demokratyczny Zachód i pozostałe państwa, które nie akceptują takiej formy funkcjonowania. Nie wiemy, co tak naprawdę Iran może dostarczyć Rosji. Możliwa rozpiętość jest bardzo duża. Dziś przenosimy się z konfliktu Rosja-Ukraina na szczebel wyżej - powiedział gen. Tomasz Drewniak w programie "Newsroom" WP .
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski