Wodzu, prowadź na Kowno!
11 marca 1938 roku doszło do strzelaniny na granicy Polski i Litwy między polskimi i litewskimi pogranicznikami. Od ran postrzałowych zmarł polski żołnierz. Z pozoru błahy incydent doprowadził do międzypaństwowego kryzysu, na ulicach miast zbierały się tłumy skandujące antylitewskie hasła, nawoływano do polskiej interwencji zbrojnej.
17.03.2013 | aktual.: 30.04.2013 09:01
O godzinie 4 rano 11 marca 1938 roku ze strażnicy w małej przygranicznej wsi Wierszeradówka (na obrzeżach Puszczy Grodzieńskiej) dwóch polskich strzelców Korpusu Ochrony Pogranicza – Stanisław Wolanin i Stanisław Serafin – wyszło na tradycyjny patrol. Służba na tym odcinku (około 10 km między Niemnem a Mereczanką) należała do najniebezpieczniejszych, ponieważ granica nie biegła nurtem rzecznym, tylko poprzez lasy. Stale dochodziło tu do mniejszych lub większych potyczek – granicę przekraczali w tym miejscu nielegalnie nie tylko przemytnicy, ale i agenci wywiadu.
Około 5 rano doszło do strzelaniny – okoliczności nie do końca są jasne. Polscy pogranicznicy na chwilę rozdzielili się w pogoni za uciekającym „cywilnym osobnikiem”. W pewnej chwili Serafin usłyszał dwa strzały, pobiegł w kierunku pasa granicznego, gdzie zobaczył rannego Wolanina leżącego jednak już po stronie litewskiej. Próbował pomóc koledze, jednak Litwini przeciągnęli Polaka jeszcze dalej w głąb i próbowali ostrzelać Serafina.
Na miejscu pojawił się dowódca straży granicznej plutonowy Józef Nowakowski, który zażądał wydania rannego żołnierza. Litwini jednak nie mieli zamiaru w ogóle pertraktować – załadowali na wóz Wolanina i wywieźli go do Trośnik. Tam założono mu opatrunek i wezwano felczera, a potem lekarza powiatowego. Rana była jednak poważna (krwawienie spowodowanie uszkodzeniem jelit oraz kręgosłupa)
. Stanisław Serafin zmarł o godzinie 8.40. W międzyczasie inny patrol KOP schwytał zbiegłego „cywilnego osobnika” - okazał się nim być Michał Jakubowski, który przyznał się do nielegalnego przekraczania granicy i szpiegowania na rzecz Litwy. Ustalono, iż prawdopodobnie Serafin został postrzelony podczas przerzucania litewskiego agenta, stąd kategoryczność i bezwzględność w traktowaniu rannego, chciano po prostu odwrócić uwagę od „zbiega” i nie dopuścić do jego schwytania.
Stosunki między Litwą a Polską od lat były napięte. Od czasu zajęcia na rozkaz Piłsudskiego przez wojska Żeligowskiego Wilna w 1920 roku władze litewskie odmawiały nawiązania stosunków dyplomatycznych, uważając Wilno za swoją prawowitą stolicę. Dopiero pod koniec 1927 roku w Genewie Piłsudski wymusił na litewskim premierze oficjalny komunikat, iż oba kraje nie są w stanie wojny. Nie naciskano jednak wówczas na nawiązanie normalnych stosunków dyplomatycznych. Trwający latami konflikt coraz bardziej utrudniał życie obu stronom, a w szczególności mniejszościom polskim i litewskim. Polska wprowadziła blokadę Litwy – zastopowano wymianę handlową, ruch towarowy i turystyczny. De facto strona polska od jakiegoś już czasu szukała tylko pretekstu, by w końcu Litwie postawić żądania ultymatywne – w 1936 roku w dokumencie MSZ „Przegląd stosunków polsko-litewskich za lata 1934-1936” pisano: „Pokojowy nacisk na uregulowania stosunków z Litwą nie wystarczy. Najbardziej efektywne byłoby ultimatum, żądające niezwłocznego
nawiązania dyplomatycznych stosunków pod groźbą wojny. Dwadzieścia cztery godziny po wręczeniu takiego ultimatum Litwa byłaby rzucona na kolana”.
Polska prasa szybko podchwyciła i nakręciła gorący temat konfliktu polsko-litewskiego, propagując negatywne a nawet wrogie postawy wobec Litwinów. Nagłówki gazet krzyczały tytułami: „Prowokacja litewska na pograniczu polskim. Bandycki napad policji litewskiej na patrol KOP” („Gazeta Polska”), „Żołnierz polski padł ofiarą zasadzki zorganizowanej przez rząd litewski”, „W ciągu 3 godzin wojska polskie mogą być w Kownie” („Ilustrowany Kuryer Codzienny”). Publicyści związani ze Stronnictwem Narodowym posuwali się najdalej w swych analizach: „Cała Litwa musi być podporządkowana Polsce. Tym sposobem wzmocnione musi zostać stanowisko Polski nad Bałtykiem, a dostęp do morza na Pomorzu i Gdańsku uzupełniony być musi nowy dostępem w Kłajpedzie” („Warszawski Dziennik Narodowy”). Przez polskie miasta przetoczyła się fala masowych wystąpień oraz wieców antylitewskich. 17 marca 1938 roku w Warszawie na placu Piłsudskiego zebrało się kilkadziesiąt tysięcy osób wznosząc hasła: „Serce Polski to Wilno!”, „Marszałku Śmigły
prowadź na Kowno!”, „Żądamy mobilizacji!”. Jednak nastroje podsycane przez prasę oraz intencje publicystów rozmijały się ze stanowiskiem rządu polskiego, który tylko w teorii, a wręcz „w domyśle” groził władzom litewskim interwencją zbrojną.
17 marca 1938 roku rząd Polski wystosował wobec Litwy ultimatum, żądając natychmiastowego podjęcia stosunków dyplomatycznych bez żadnych warunków. Na odpowiedź stronie litewskiej dano 48 godzin, zastrzegając, że propozycja ta nie jest przedmiotem dyskusji, a brak odpowiedzi lub wszelkie zmiany będą równoważne z odmową. Przekazanie ultimatum nastąpiło w Tallinie, stolicy Estonii. O godzinie 22 do poselstwa litewskiego przybył polski poseł Wacław Przesmycki. Jego wizyta nie trwała dłużej niż 10 minut. Bronius Dailide, poseł Republiki Litewskiej w Tallinie, dwukrotnie przeczytał treść dostarczonego mu ultimatum (notę ultymatywną sporządzono w języku polskim i francuskim). Szczególny niepokój wzbudziło ostatnie zdanie „W tym negatywnym wypadku Rząd Polski własnymi środkami zabezpieczy słuszne interesy swego Państwa”. Dailide zadał Przesmyckiemu bezpośrednie pytanie: „W razie gdy odmówimy, czy to oznacza wojnę?”. Polski poseł był jednak wytrawnym dyplomatą, w jego odpowiedzi podkreślającej jednoznaczność zapisów
w nocie, ani razu nie padło słowo wojna: „Z uwagi na powagę wydarzenia, środki będą również poważne, gdyż są one nieograniczone”. Przesmycki oświadczając, że nie jest upoważniony do wygłaszania żadnych wyjaśnień, ani interpretacji ultimatum, opuścił poselstwo litewskie kilka minut po godzinie 22.
Bronius Aušrotas, pracownik II oddziału litewskiego Sztabu Generalnego, we wspomnieniach napisał, że Litwa dysponowała informacjami dostarczonymi przez wywiad, według których Polska nie byłaby w stanie uderzyć w 1938 roku na Litwę: „z wojskowego punktu widzenia Polacy nie mieli pięści, którą mogliby zagrozić Litwinom, zmuszając ich do przyjęcia ultimatum. Grali przeciw nim w pokera, blefowali i dzięki temu wygrali”. Przyjęcie ultimatum doradzali stronie litewskiej przedstawiciele dyplomacji niemieckiej, francuskiej i angielskiej. 19 marca 1938 roku w Tallinie doszło do wymiany not dyplomatycznych i przyjęcia ultimatum, zadeklarowano w terminie do 31 marca powołanie poselskich przedstawicielstw – litewskiego w Warszawie i polskiego w Kownie. W ciągu kilku następnych miesięcy przywrócono łączność telefoniczną i pocztową, transport drogowy i kolejowy, a w grudniu 1938 roku podpisano polsko-litewski układ handlowy.
Na samej Litwie bezwarunkowe przyjęcie polskiego ultimatum zostało odebrane jako upokorzenie litewskiego państwa na arenie międzynarodowej. Posłowie w sejmie litewskim mieli mieć łzy w oczach podczas posiedzenia przyjmującego polskie żądania. Sprawa ta zresztą doprowadziła do wewnętrznego kryzysu politycznego na Litwie – już 24 marca 1938 powołano tam nowy rząd. Czas normalizacji wzajemnych polsko-litewskich relacji nie trwał jednak długo – zaledwie półtora roku, do dnia wybuchu drugiej wojny światowej. Zbigniew Gluza we wstępie do najnowszego numeru kwartalnika historycznego „Karta” napisał: „Obecnie jesteśmy sojusznikami, ale z wyraźną nadwrażliwością na siebie nawzajem. Wyrasta ona z okresu przedwojennego, kiedy to Polska utrwalała w Litwie swojego wroga, a także z czasu wojny, gdy – także na zasadzie odwetu – było odwrotnie. Oba narody, skazane na bliskość, mogą czynić ją przyjaźniejszą. Dzisiaj bezpieczne i zachowujące swoją odrębną tożsamość, w stabilnych państwach – są w stanie spokojniej przyjmować
pamięć sąsiada”.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski
Źródła: Piotr Łossowski „Ultimatum polskie do Litwy 17 marca 1938 roku. Studium z dziejów dyplomacji” (Warszawa 2010), „Karta” 74/2013
Zdjęcie dołączone do artykułu zostało opublikowane w portalu wp.pl w ramach misji Narodowego Archiwum Cyfrowego, obejmującej gromadzenie, digitalizację i udostępnianie online materiałów cyfrowych w postaci zdjęć, nagrań dźwiękowych oraz filmów. Zbiory NAC liczące 15 milionów fotografii, 30 tysięcy nagrań i 10 tysięcy filmów w formie cyfrowej są dostępne w Internecie w serwisie www.audiovis.nac.gov.pl. Dostępne online są także historyczne dokumenty z polskich archiwów i instytucji kultury opracowane w ramach Zintegrowanego Systemu Informacji Archiwalnej ZoSIA poprzez serwis www.szukajwarchiwach.pl. Materiały NAC ani żaden z ich elementów nie mogą być w żadnej postaci publikowane, przechowywane w pamięci komputera, emitowane, przerabiane ani rozpowszechniane w celach innych niż niekomercyjny użytek osobisty.