Woda w LPG?
Na stacji benzynowej mogą wlać do twojego
baku dowolną mieszankę LPG. Z powodu braku odpowiednich norm nikt
tego nie kontroluje - ostrzega "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
Samochód Mariana Rudzika przestał jeździć po tym, jak pan Marian zatankował na stacji LPG w Kruszynie. Przejechałem 500 metrów i auto stanęło - opowiada. Zaraz po nim, na stacji LPG przy ul. Głównej 1 w Kruszynie zatankował Rafał Trawiński z Jastrzębia. W jego aucie instalacja gazowa też przestała działać.
Gdy spuściłem z baku gaz, w zbiorniku była woda - opowiada Rudzik. Czyszczenie instalacji będzie kosztowało 150 zł, wymiana parownika - 300 zł. Instalacja gazowa ma trzy miesiące, była w pełni sprawna" - podkreśla kierowca.
Obaj mężczyźni chcieli, by koszty naprawy instalacji gazowej w ich autach pokrył albo właściciel stacji, albo dostawca gazu. Nie dostaną oni jednak ani grosza. Policja jeszcze nie wie komu i jakie postawi w tej sprawie zarzuty. Na pewno sprawa zostanie skierowana do Państwowej Inspekcji Handlowej. Jednak - podkreśla dziennik - paliwo z tej stacji na pewno nie zostanie zbadane.
Nie kontrolujemy jakości gazu LPG, bo nie ma norm, które określałyby jego parametry - mówi Iwona Kozak-Matysiak z jeleniogóskiej delegatury PIH.
W głównym inspektoracie gazeta dowiedziała się, że PIH czeka na nowelizację ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania paliw ciekłych i biopaliw ciekłych. Kancelaria Sejmu informuje z kolei, że prace nad ustawą jeszcze się nie zaczęły. Od 1993 roku, kiedy w Polsce pojawiły się pierwsze auta na gaz, w prawie nie zapisano norm określających parametry gazu do instalacji samochodowych LPG. Stosowanie istniejących polskich norm dotyczących gazu jest dobrowolne: to wyłącznie dokumenty techniczne. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów już kilka razy apelował w Ministerstwie Gospodarki o wydanie odpowiedniego rozporządzenia - przypomina "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska". (PAP)