"Wobec zawieruchy w Iraku USA szukają inspiracji w Solidarności"
25 lat po powstaniu polskiej Solidarności, w
obliczu zawieruchy w Iraku administracja amerykańska szuka
inspiracji w postkomunistycznej Europie - pisze w
konserwatywnym dzienniku brytyjskim "The Daily Telegraph" Philip
Sherwell z Waszyngtonu.
Komentator powołuje się na wypowiedzi amerykańskiego wicesekretarza stanu ds. europejskich Daniela Frieda, który uczestniczy w obchodach 25. rocznicy Solidarności w Polsce.
"Nikt nawet nie wyobrażał sobie, że powstanie związku zawodowego Solidarność mogło być zagrożeniem dla monolitycznego bloku sowieckiego. Fried dobrze pamięta, że panował wówczas wygodny konsensus: podzielona Europa to stabilna Europa, a mówienie o promowaniu demokracji nie spotykało się z entuzjastycznym przyjęciem w zachodnich stolicach" - zauważa Sherwell.
Dodaje, że te niezbyt odległe czasy wydają się dziś inną erą - Europa była nieodwołalnie podzielona żelazną kurtyną a dyktatura była codziennością dla połowy kontynentu. "Dziś punkt widzenia urzędników Departamentu Stanu, którzy zjedli zęby na Europie Wschodniej, w tym sekretarz stanu Condoleezzy Rice, ekspertki od spraw rosyjskich, ukształtowało doświadczenie związane z obserwacją demokratycznej transformacji, która wydawała się niemożliwa" - pisze Sherwell.
Cytowany Daniel Fried podkreśla, że jest dumny, iż może uczestniczyć w rocznicowych obchodach powstania Solidarności, które nie tylko upamiętniają "wspaniały sukces demokracji, ale - jak zaznacza - przykład Solidarności i tego, czego ruch ten nauczył nas o wolności na świecie, nie jest ograniczony tylko do Europy Wschodniej".
Demokracja zwycięża na całym świecie, w krajach wielkich religii i na wszystkich kontynentach. Teoretycznie demokracja może odnieść sukces wszędzie. Nie oznacza to, że tak się stanie, ale że tak się może stać. Nie istnieje żaden zasadniczy powód, dla którego demokratyczne zasady nie mogą obowiązywać w takim czy innym kraju - powiedział Fried.
Według komentatora "The Daily Telegraph", cynicy mogliby teraz uznać, że Amerykanie, którzy stracili w Iraku prawie 2.000 żołnierzy, wobec zawieruchy politycznej w Bagdadzie, szukają pocieszenia, gdzie to tylko możliwe. "A uroczystości w Gdańsku takie pocieszenie zapewniają" - pisze Sherwell.
Jednak - dodaje - nie chodzi tylko o Irak: sojusznik Ameryki, prezydent Egiptu Hosni Mubarak, przygotowuje pierwsze wybory prezydenckie z udziałem kandydatów różnych partii, Liban wyzwolił się z syryjskich kajdan, byłe republiki radzieckie Gruzja, Ukraina i Kirgistan obaliły autorytarnych przywódców.
"Może Waszyngton nie jest aż tak naiwny, mając nadzieję, że wydarzenia w bałtyckim mieście portowym 25 lat temu odbiją się echem także nad Tygrysem i Eufratem" - ocenia komentator "Daily Telegraph".
Anna Widzyk